Byłam dziś w większości w lesie. Gustaw poprosił o sprawdzanie terenu w obawie, że ojciec Carli może zaatakować. Nagle usłyszałam szelest...
- Co? Kto tam? - Pytałam. Już się bałam, że to Devin...
- A kto pyta? - Zapytał głos wyraźnie młodziutki...
- Na pewno miła wilczyca. Wyjdź malutka! - Powiedziałam. Z krzaków wyskoczył słodki szczeniak...
- Jetem Isa. A ty?
- Ja jestem Ginewra. Gdzie twoi rodzice?
- Oni... Ja...
- Uciekłaś?
- Nie. Oni są tu niedaleko, ale się nie ruszają... - Powiedziała malutka kuleczka o imieniu Isa...
- Zaprowadź mnie tam. - Powiedziałam. Poszłyśmy i faktycznie... Dwa martwe wilki...
- I co z nimi? - Zapytała młoda wilczyca.
- Oni... Będą zawsze z tobą. Ty ich nie widzisz, ale oni cały czas cię widzą.
- Czy to znaczy, że oni... - malutka wzdrygnęła się... - nie żyją?
- Niestety... - Powiedziałam smutna. - Chodź, przecież nie mogę cię tak zostawić. - Mówiłam odchodząc. Malutka Isa pobiegła za mną. Poszłyśmy do jaskini. Położyłam się, a bezbronne wilczątko leżało obok mnie. Do jaskini wszedł Gustaw. Gdy zobaczył mnie i szczeniaka chyba zrozumiał co się święci...
- Adoptujemy ją? - Zapytałam z błagalnym wzrokiem.
<Gustaw, proszę!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!