niedziela, 8 października 2017

Od Ivy - C.D. Sam'a "Wytrwały cel"


Skierowałam się w głąb jaskini, głównie po to, aby sprawdzić ilość zapasów. Kilka dni temu polowałam, więc byłam pewna, że znajdzie się coś czym poczęstuję mojego gościa. Istotnie tak było, moim oczom ukazały się dwa dorodne zające, oprawione i praktycznie gotowe do spożycia. Wciągnęłam duży haust powietrza, a mój węch został rozpieszczony przez delikatną woń krwistego mięsa. Pospiesznie wróciłam do Sam'a wręczając mu pożywienie, usiadłam obok, po czym milcząc wgryzłam się w delikatne mięśnie ofiary łańcucha pokarmowego. Smakując aksamitne mięso starałam się ułożyć wciąż rozszarpane myśli, zastanawiałam się, dlaczego pozwolił nam dotrzeć do jaskini... Przecież miał tyle dogodnych okazji do ataku... może po prostu badał teren. Jednak większość wilków z upadłego klanu było osobnikami doświadczonymi. Co za tym idzie, musieli pozyskać nowego, lub nowych członków. Każda para łap stojąca po ich stronie była dla nas problematyczna, zarówno ja, Patton, Elias jak i Avalanche o tym wiedzieliśmy. Napięta atmosfera wisiała nad naszymi terenami od dłuższego czasu, dawało się ją wyczuć prawie na każdym kroku. Większość wilków była bardziej drażliwa, wszechobecny niepokój również dawał się we znaki. Z resztą, kilkadziesiąt sekund temu sama doznałam najbardziej prymitywnej emocji, strachu. Obawy przed nieznanym wrogiem... Ciekawe, czy takie samo uczucie przepełniało pierwszego zastrzelonego wilka. Basiora lub Waderę, przedstawiciela naszego gatunku, który rzucił się w wir walki przegranej od samego początku. Niczym szarża z szablami na maszyny pancerne... tak samo on skoczył z gołymi szczękami na kij plujący ogniem i ołowiem. Ciężka kula głucho uderzyła w jego korpus pozostawiając teoretycznie niegroźną dziurę na skórze. W praktyce jednak jego wnętrze ucierpiało o wiele bardziej, wiele tkanek zostało przeciętych przez pędzący pocisk, inne pękły od siły uderzenia. Pojawiły się krwotoki, ból powoli zaciskał swoje macki na każdym możliwym mięśniu jego ciała... tylko po to, aby przyćmić to prymitywne uczucie. Strach zastąpić ulgą... Ale przynajmniej mógł powiedzieć, że spróbował. Cóż, ja tego powiedzieć nie mogłam.
- Ivy... Wszystko dobrze? - Zapytał Sam przyglądając mi się z uwagą.
- Och, Sam. tak, wszystko dobrze. Przepraszam jeśli coś mówiłeś, po prostu się zamyśliłam. - Sprostowałam dość szybko. 
- Nie przejmuj się, nie było to nic istotnego. - Wypowiedź zakończył promiennym uśmiechem, który z reszta odwzajemniłam. 
- Może i nie, jednak wolałabym unikać takich sytuacji. Więc, gdybyś mógł powtórzyć... byłabym bardzo wdzięczna. 
- Eh, mówiłem, że zając bardzo mi smakuje. Tak jak określiłem wcześniej, nic ważnego. 
Kończyłam jedzenie spoglądając w stronę jeziora, i ukradkiem rzucając szybkie spojrzenie na młodego samca alfa. Byłam pewna, że mówił coś innego. Coś, czego prawdopodobnie nie usłyszę od niego przez bardzo długi czas. Mimo to nie miałam zamiaru naciskać, najwyraźniej miał jakiś cel w zachowaniu tej informacji dla siebie. Po tym jak zakończyliśmy jedzenie dość energicznym krokiem ruszyliśmy w stronę naszego ostatecznego miejsca docelowego. Przez mniej więcej pół drogi maszerowaliśmy w ogłupiającej ciszy... Była to swego rodzaju taktyka obronna. Mimo to musiałam ją przerwać. 
- Sam, mam prośbę... niech wydarzenia z dziś zostaną między nami. - Szepnęłam kładąc łapę na jego ramieniu. 

< Sam? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!