Trochę się pozmieniało w tutejszym klanie. Byłam tu dopiero od kilku księżyców, ale cały czas mam w pamięci zakodowane, jak mnie wszyscy ciepło przyjęli. Żadnego wytykania, w ich oczach byłam normalnym szczeniakiem, który tylko miał niecodzienny wygląd, o. Moja matka, która mnie przygarnęła, bardzo się o mnie troszczyła, byłam jej za to wdzięczna. Chociaż teraz na nią patrząc, zasługiwała na trochę szczęścia od losu dla siebie.
I tego dnia po szkoleniu, usiadłam sobie pod rozłożystym drzewem wpatrując się w milczeniu w horyzont. Robiłam tak czasem, ale sporadycznie, mama wiedziała o tym. Przypominało to trochę szansę poświęconej na wyciszenie się, prawdopodobnie.
Westchnęłam zamykając na chwilę oczy. Poczułam powiew wiatru na ciele, jednak włosy i ogon praktycznie nie zareagowały na to klasyczne zjawisko. Za sobą w oddali usłyszałam śmiechy kilku wilków, którzy byli zajęci sobą, pewnie jakaś grupa przyjaciół... Przyjaciele. Nawet jeśli zdarzało mi się bawić ze znacznie młodszymi szczeniakami o wyższej randze to nie czułam tego, żeby nazwać ich swoimi przyjaciółmi. Brak odczucia głębszej więzi.
Z rozmyślań wyrwał mnie ruch, większy kawałek ode mnie między drzewami. Przyjrzałam się w tamtym kierunku uważniej, nie, nie myliłam się. Ktoś sobie tam dziarsko hasał. a mi w głębi coś mówiło, że to nie jest nikt do tej pory znany. Więc kto to był? Wstałam i niepewnie zrobiłam kilka kroków ku tamtejszej postaci. Tajemniczy osobnik zauważył moją obecność, jego spojrzenie padło na mnie. Zatrzymałam się w miejscu, zaskoczył mnie. Spoglądał w moim kierunku bacznie nic nie mówiąc. W tej samej chwili po podejściu jeszcze bliżej, może metr zrobiłam, dotarło do mnie, że trzeba wracać do jaskini, mama może się martwić. Może i byłam już starsza, ale z szacunku do niej wolałam jej mówić o większości rzeczy. Tym razem, lepiej było tymczasowo wrócić, może jakby potem wróciła a on dalej byłby to spróbowała się dowiedzieć czegoś o nim.
< ktosiu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!