— Nie zrozum mnie źle, ale nigdy bym nie pomyślał, że będziemy razem — wyszeptałem. — Wiesz to zdawało mi się zbyt — zamilkłem, szukając odpowiedniego słowa — nieosiągalne.
Przez chwilę towarzyszyła nam cisza, a jedyne co słyszałem, to jej spokojny oddech.
— Wiem, Arcady, wiem — odszepnęła. — Ale cieszę się jak nie wiem co, że jesteśmy razem.
Zerknąłem na ukochaną i uśmiechnąłem się pod nosem. Moja wizja bycia z silną i niezależną wilczycą została spełniona. Sierra taka była. Jednak z czego wynikała ta niezależność? Wilczyca nigdy nie wspominała mi o nikim bliskim w jej Klanie, choć z drugiej strony mogła przede mną zgrabnie ukrywać ten fakt.
— Nie masz tu nikogo bliskiego? — zapytałem. — Mam namyśli twój Klan.
— Nie — odparła chłodno Sierra. Musiałem uderzyć w jej czuły punkt. — Oczywiście, czuję się źle z tym, że będę musiała go zmusić, ale nie jestem pewna czy czułam jakąś więź z innymi — wyjaśniła niechętnie.
— Rozumiem — odparłem.
Współczułem jej. I to wyjaśniało, dlaczego bardziej niż ja wyczekiwała naszych wspólnych spotkań. W porównaniu do niej, mogłem powiedzieć, że miałem wilki, które były mi bliższe.
— A ty? — zapytała.
— Myślę, że mogę polegać na moim przybranym ojcu — Silent Fear'ze i Althenie. Była moją Mistrzynią — odparłem, a w oczach Sierry dopatrzyłem się zazdrości. — Nie zapominaj o tym, że mamy siebie nawzajem — szepnąłem czule.
Partnerka uśmiechnęła się delikatnie. Moja słowa poprawiły jej nastrój.
— Cieszę się, że jesteś przy mnie — powiedziała, spoglądając na mnie z miłością.
Byłem pewien, że chce z nią spędzić całe moje życie.
— Weźmy ze sobą ślub — powiedziałem szybko.
< Sierra? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!