Piękno bardzo często jest wartością pojmowaną przez każdego inaczej. Dla jednych może być to wszystko co wadera uwidacznia aby przykuć uwagę samca. Smukła sylwetka, ponętny wzrok, delikatnie wyprofilowane mięśnie... zadbana sierść... Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać. Są oczywiście jednostki, które potrafią całkowicie wyłączyć się na uroki wyglądu zewnętrznego, rozpływają się jednak nad wnętrzem danego osobnika. Może być miły, ciepły, opiekuńczy, wartościowy i o szlachetnym sercu. Mimo to, podejrzewam, że takie "szlachetne" serce nie różni się niczym od zwykłego, zgorzkniałego, smutnego, wrednego i zwyrodniałego kawałka mięsa pulsującego wewnątrz każdego z nas. Również jest czerwone, ciepłe... a chwilę po usunięciu może wykonać ostatni skurcz. Czasem mam wrażenie, że my, jako zabójcy polujemy jedynie na anioły... a przynajmniej tak jesteśmy postrzegani. Każdy trup upadający z naszej ręki jest określany mianem wspaniałej osoby, przecież o zmarłych nie należy mówić źle, prawda? Ciekawe jak mówiono by o samicy, którą śledziłem od dłuższego czasu. Istotnie, wyglądała niczym anioł. Anioł, który wpadł do kadzi z atramentem. Czarna, długa i lśniąca sierść doskonale ukazywała jej wysportowaną sylwetkę, a głębokie, granatowe oczy zdawały się wwiercać gdzieś w głąb mojego umysłu. Zapytacie skąd mam informacje o jej oczach... śledząc ją miałem okazję przyjrzeć się dokładnie z każdej perspektywy. Mimo to głos, jakim była obdarzona całkowicie mnie zmroził. Pewny, donośny, głęboki... wręczy zimny. Nie ukrywam, była przynajmniej urokliwą osobą. Bez słowa zacząłem zbliżać się do nieznajomej, przy okazji upewniając się, że moje broń wciąż znajduje się na swoim miejscu. Obserwowała tereny, co mogło wskazywać na dość krótki czas pobytu w naszych skromnych progach. Postawiłem kolejne kroki, a moje ślepia zaczęły dostrzegać szczegóły, których nie widziałem podążając za waderą. Jej futro.. zdawało się rozmywać, tylko po to, aby w ciągu sekundy wrócić do gładkiej postaci. Zupełnie jakby miała jakąś powłokę, lub sposób na idealny kamuflaż.
- Chciałem tylko powitać cię w naszych skromnych progach. - Wyszeptałem utrzymując wyprany z emocji wyraz pyska.
- Klan, wataha? - Jej ton wskazywał na pytanie, choć nie był już tak ostry.
- W zasadzie jedno i drugie. - Odpowiedziałem ciągle zbliżając się do nieznajomej.
- Dobrze, czy możesz zaprowadzić mnie do alfy? Może pora tu spróbować swojego szczęścia...
- Jeśli tego pragniesz, tylko określ się gdzie chcesz należeć. Mamy cztery klany, i cztery alfy. - Wyjaśniłem wciąż podchodząc bliżej pięknej samicy. Byłem zauroczony jej wyglądem, jednak coś we mnie chciało ją bliżej poznać. Jakaś część podpowiadała mi, że moje własne oczy popadły w korupcję i właśnie omamiają umysł.
- Chodzi mi konkretnie o tereny pokryte śniegiem. - Jej odpowiedzi traciły na pewności siebie za każdym razem gdy do niej podchodziłem. Urocza mała osóbka... Wyglądało to tylko i wyłącznie na brak większego kontaktu z basiorami. Zaśmiałem się w duchu...
W pewnej chwili wraz z moim krokiem ona również wykonała swój, jednak w przeciwnym kierunku. Pech chciał, że wielkie drzewo zablokowało jej drogę ucieczki. Zatrzymałem się i zmierzyłem ją wzrokiem.
- Jestem Sil - Powiedziałem, po czym błyskawicznie przyparłem ją do pnia o charakterystycznej fakturze. - ale większość osób mówi mi Silence. Nie musisz się bać, wyrządzenie ci krzywdy to ostatnie co chodzi mi po głowie... mimo to nie mogę dopuścić, aby mój wróg zyskał kolejną parę łap.
- T-twój wróg? - Wyszeptała łamiącym się tonem.
- Tak moja droga. - Mówiąc to zbliżyłem swój pysk do jej ucha. Zadbałem o to, aby odczuła każde wypowiadane słowo przez lekki powiew powietrza wychodzący z wraz z dźwiękiem. - Należę do klanu upadłych, jesteśmy powszechnie uważani za morderców.... jednak tak jak powiedziałem wcześniej, nie zrobię ci krzywdy. Mam ku temu swoje powody.
Staliśmy tak jeszcze przez chwilę. Oddech samicy przyśpieszał i spowalniał. Przypominało mi to zwierzynę będącą ofiarą polowania. Ja natomiast dość skutecznie unieruchomiłem jej przednie łapy tak, aby nie wywinęła się spod drewnianej ściany. O ironio... matka natura sama odgrodziła ci drogę ucieczki.
<Endless?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!