środa, 18 października 2017

Od Sierry - C.D. Arcady'ego "Potrafisz pokochać zabójcę?"


Kiedy Arcady wparował do mojej jaskini i przytulił się do mnie, a następnie jego ciałem wstrząsnął "bezgłośny szloch", natychmiastowo się obudziłam. Odwróciłam się szybko i przycisnęłam go do siebie mocniej, starając się uspokoić basiora. Pewnie już dawno bym się rozpłakała, jednak zachowałam zimną krew. 
Słowa wypowiedziane przez samca sprawiły, że poczułam ogromną pustkę gdzieś w wnętrzu siebie. Arcady... kogoś zabił? Przełknęłam cicho ślinę, nabrałam powietrza i zapytałam śmiertelnie poważnym tonem, takim, na jaki tylko byłam w stanie się w tamtym momencie zdobyć.
- Arcady, kogo zabiłeś? - kiedy padło pytanie, samiec milczał bardzo długo.
- T-to... było szczenię z Viridi Agmen. - powiedział tylko tyle.
- Które?
- ... Esmé. - odpowiedział już ciszej, po czym podniósł łeb i spojrzał mi w oczy.
- Arc, dlaczego to zrobiłeś? - zmrużyłam oczy. Chciałam mu pokazać, że potępiam jego zachowanie. Nie tego się spodziewałam po nim. Nie po Arcady'm. Nie po moim Arcady'm.
- ... - głucha cisza znów zawitała w te strony. - Fallen wydał mi ten rozkaz.
- Co, zabicia niewinnej, małej istotki, która miała przed sobą całe życie?!
- Tak, a ja... a ja go wykonałem. - wilk znów wzdrygnął się i spuścił łeb. - Ja przepra...- wtedy nie pozwoliłam wilkowi dokończyć.
- Spójrz na mnie. - powiedziałam stanowczo, a samiec uniósł łeb. - Pójdziesz ze mną tam, gdzie leżą zwłoki tego szczeniaka, potem osobiście zakopiesz je na terenach Viridi Agmen, wykonując najładniejszy grób, na jaki cię stać. Pójdę z tobą, żeby zobaczyć, czy naprawdę to zrobiłeś. I nie interesuje mnie, czy ktoś nas zobaczy. Rozumiesz?
Skinął tylko głową, a ja wstałam. Wzięłam małą tabliczkę i ostry kamień, po czym włożyłam to wszystko do torby, którą przewiesiłam przez swój bok. Pokazałam łbem w kierunku wyjścia i wyszłam z Arcady'm z mojego miejsca zamieszkania. Udaliśmy się najpierw na tereny Cecidisti Stellae, tam, gdzie Arcady pozostawił zwłoki. Spojrzałam na szczeniaka i jęknęłam cicho.
- Arcady... - wydobyłam z siebie tylko tyle, po czym podeszłam do ciała Esmé i trąciłam ją nosem z nadzieją w oczach. Być może jeszcze żyje? 
Jednak... Jednak nic takiego się nie stało, wpatrywałam się z pustką w oczach w truchło zmarłego szczenięcia, a Arcady powoli podszedł do mnie.
- Sier, ja... ja przepraszam... - wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać.
- Weź zwłoki na grzbiet. Zasługuje chociaż na godny pochówek. - rozkazałam i ruszyłam truchtem w kierunku terenów Viridi Agmen.
Samiec zrobił to i po chwili dołączył do mnie. Później, kiedy byliśmy w miejscu, dosyć zasłoniętym i zacienionym, basior odłożył delikatnie ciało małej Esmé na bok i zaczął kopać dół, gdzie potem umieścił zwłoki. Ja w tym czasie zaczęłam pisać na tabliczce kamieniem "Tu leży Esmé. Umarła młodo, przed sobą mając jeszcze całe życie.", po czym wryłam ją w ziemię. Odwróciłam się gwałtownie, zauważając Jason'a, dziadka zmarłej. Szybko wskoczyłam w pobliskie krzaki i wciągnęłam tam Arcady'ego, jednak Jas nas nie zauważył Tam położyliśmy się razem z Arcady'm. Basior szukał swojej wnuczki, nie świadomy tego, że już nigdy jej nie zobaczy. 
Kiedy usłyszałam nawoływanie wilka, którego głos coraz bardziej się załamywał, już sama nie dałam rady. Zacisnęłam mocno powieki, spod których wypłynęły pojedyncze łzy, po czym moim ciałem wstrząsnął szloch. Zaczęłam płakać. 
Wiedziałam, że Arcady zabijał. Jednak myślałam, że tylko równych sobie. A nie małe, niewinne istoty, które... które nawet nie wiedziały, kim dokładnie są. Arcady przysunął się do mnie, aby objąć mnie łapą, jednak szybko odsunęłam się.
- Sierra... - usłyszałam jego głos.
- Dlaczego zabiłeś akurat ją...?
- ... To był rozkaz Fallen'a. Kogo miałem zabić...
- Nie wiem... Mnie? Ja już przeżyłam kilka lat, a świat przed nią stał otworem... Dlaczego akurat ją, a nie mnie?! Przecież Księżycowi nienawidzą Słonecznych... Nienawidzą... - ostatnie zdanie wypowiedziałam coraz ciszej i znów zaczęłam płakać.

< Arcady? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!