niedziela, 15 października 2017

Od Endless - Cztery królestwa

Czy powinnam się poddać? Czy ucieczka ma jeszcze sens?
Te myśli cały czas pozostawały w mojej głowie, gdy uciekałam przed kolejną napotkaną bestią. Wielkie cielsko pokryte grubą warstwą sierści męczyło się próbując mnie dogonić, jednak było bardzo uparte. Może warto było docenić jego zawziętość, zwolnić i pozwolić mu się rozszarpać? W końcu tak bardzo prosiłam o śmierć, przecież codziennie się o nią modlę do nawet nieznanych mi bóstw. Może to jest czas, kiedy otrzymam moją nagrodę za to, że tyle lat przeżyłam?
Już nie raz w takim razie dostawałam takie szanse. Tą też postanowiłam zmarnować
Przyspieszyłam i już po chwili zniknęłam z zasięgu wzroku bestii. Nie zmęczyłam się nawet. To mogło wyglądać jak zabawa w kotka i myszkę, tylko o dziwo tym razem to nie ja byłam „myszką”
Chciałabym powiedzieć, że od kiedy jestem wolna nie czuję się podwładną, uległą niewolnicą. Ale wcale tak nie było. To zostało wszczepione do mojej krwi, tak samo jak jad. Nawet jeśli nie będę miała kogoś lepszego ode mnie, zawsze będę mieć nad sobą życie. Dlatego tak bardzo pragnę śmierci, a przynajmniej próbuję pragnąć. Jednak co z tego, jeśli ów życie mnie nienawidzi i nadal uciekam od moich pragnień? Jedyne co mnie pociesza to myśl, że może dzięki mojemu cierpieniu ktoś inny jest szczęśliwy...
***
Moja podróż bez celu trwała już kolejny dzień. W sumie trwa ona tyle, że każdy kolejny dzień nie powinien mnie dziwić. Jednak mimo to nie było poranka bez cienia nadziei na lepsze jutro. Prawdopodobnie gdzieś w duszy pragnęłam gdzieś osiąść, poznać kogoś i – co najważniejsze – może zaznać miłości. To było chyba dla mnie ważniejsze niż śmierć... Pod tą Maską innych osób kryła się mała istotka, pragnąca swojego kąta, swojej osoby – opiekuna, a może nawet i swoich małych istotek. Nie było mi to jednak dane w najbliższym czasie...
Wszystkim może wydawać się, że moje życie jest piękne – ktokolwiek na mnie spojrzy widzi istotę rodem z marzeń, mogę być prawie dosłownie kim zechcę. To jednak nie jest darem, a przekleństwem. Wszyscy oczekują ode mnie bycia idealną w każdym calu, nie licząc tylko i wyłącznie wyglądu. Chcą, abym pasowała im charakterem. Nie biorą pod uwagę tego, że pod tą Maską siedzi mała, biedna istotka, która też ma prawo do istnienia...
Nie. Nie ma.
***

Znów poświęciłam zbyt dużo czasu na przemyślenia. Nie powinnam tak robić, powinnam iść dalej. Przed siebie, przed to co ode mnie oczekują. Ruszyłam więc z miejsca, dalej szukając sensu czegokolwiek.
Czasami się po prostu nie rozumiałam. Miałam wiele rzeczy, których inni pragną – wolność, względną urodę... Ja jednak nie chciałam tego mieć. Wybrzydzałam, zamiast się cieszyć. Zamiast iść wbrew innym, chciałam posłusznie podążać za tłumem. Chciałam zniknąć...
Nie udało mi się to nawet teraz. Czułam, że od dłuższego czasu ktoś mnie śledzi. Bardzo prawdopodobne, że wtargnęłam na tereny jakiejś watahy, klanu bądź innej „organizacji”. Zobojętniałam już na takie rzeczy, a nawet bliżej było mi do irytacji niż do strachu. Miałam dość tego, że każdy patrzy na mnie jak na cud świata, którym nie byłam, nie jestem i nie będę...
Moje myśli od danego osobnika jednak przerwało coś, dziwnego. Przed moimi oczami znajdowało się najbardziej niespotykane miejsce, jakie widziałam w całym swoim nędznym życiu. Wyglądało to tak, jakby 4 zupełnie różne krainy stykały się ze sobą w jednym miejscu. Wielkie drzewa tropikalne, śnieżne łąki, złote lasy i opustoszałe stepy zupełnie ze sobą nie współgrały, a jednak tworzyły interesującą całość. Przyglądałam się tym krainom z podziwem, co zdecydowanie nie przeszkadzało mojemu „towarzyszowi” w dalszym przyglądaniu się mnie. W końcu stwierdziłam że oboje możemy siedzieć tak w nieskończoność, i muszę to przerwać. Może to do takich sytuacji miało nawiązywać moje imię..?

- Czego chcesz? - odezwałam się swoim niskim, i wręcz zdecydowanym głosem, nie odwracając się w stronę obcego

< Jakiś basior? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!