Zachłysnęłam się powietrzem i zaczęłam ciężko kasłać, po czym usiadłam i spojrzałam mu w oczy. Ślub?
- Arcady, obawiam się, że to niemożliwe. Oficjalnie nie jesteśmy jeszcze w tym samym Klanie... A poza tym... Uh, to trochę zbyt szybko. - wydusiłam, kiedy mój kaszel na chwilę przerwał, jednak nadal czułam ucisk w gardle.
- Rozumiem. - syknął, a ja wyczułam powiew chłodu w jego głosie.
- Arcady... - zaczęłam. - Nawet, gdybym bardzo chciała. I gdybyś ty też bardzo chciał...
- Chcę. - podniósł na mnie swoje habrowe oczy.
- ... to, jak już mówiłam, niemożliwe. - westchnęłam głośno. - Wybacz, nie umiem tego lepiej wytłumaczyć.
- Rozumiem. - powtórzył, wyraźnie naciskając.
Podeszłam i wtuliłam się w niego. Uraziłam go? Nie chciałam...
- Ale kiedy przeniosę się do Cecidisti Stellae, od razu weźmiemy ten ślub. - szepnęłam cicho bardziej wtulając się w Arc'a.
Siedzieliśmy tak wpatrując się w dal, po czym oczy zaczęły mi się kleić. Ziewnęłam krótko, po czym spuściłam wzrok wpatrując się w podłożę.
- Będę musiał już iść. - powiedział twardym tonem, odsuwając się ode mnie i powodując, że prawie straciłam równowagę.
Jakaś część mnie wiedziała, że nie może go zatrzymać, a druga chciała krzyczeć, żeby został i jej nie zostawiał. Arcady podszedł i pocałował mnie krótko, po czym szybko odwrócił się, a kiedy wychodził, odwrócił głowę w moją stronę. Skinęłam tylko łbem i spuściłam wzrok, wpatrując się w ubity śnieg robiący za podłogę, a w moich oczach pojawiły się łzy, których basior nie mógł nijak zauważyć. Poczułam się naprawdę źle. Nawet nie wyszedł, a już za nim tęskniłam. Zawsze zostawał u mnie na noc, a wracał na swoje tereny dopiero rankiem. W końcu opuścił moje mieszkanie. Otarłam łzy, które po chwili znów wróciły. Wzięłam pierwszą lepszą książkę, która znajdowała się na mojej półce, lecz kiedy zaczęłam czytać, zaraz zaczęły zlewać mi się litery przez łzy, które non-stop powracały. Po chwili przytuliłam się do swojego koca i zasnęłam.
< Arcady? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!