Pierwszy raz zostałam w ten sposób zaskoczona. Nie wiedziałam jednak jak to się potoczy, co z tego wyniknie także. Kiedy Milo zaprzestał korzystać z wiosła, byliśmy mniej więcej na środku wody i tak nagle jak przestał, tak również szybkim ruchem położył wiosło do łódki. Spojrzałam na niego z pytaniem w oczach. W odpowiedzi uśmiechnął się ciepło.
- Jeśli przestaniemy zakłócać spokój, zobaczymy wyjątkowy występ tutejszych ryb, które rzadko się ukazują, a akurat mają swoją porę. Liczę, że ci się spodobają, są pełne życia i barw.
- Czyli musimy zachować ciszę i nie kołysać łodzią? - Zapytałam się dla pewności. Kiwnął głową i przysunął się bliżej mnie. Wpatrywałam się w taflę, była bardzo wzburzona. Nie mogłam dostrzec swojego odbicia. Z chwilami gdy się coraz bardziej naturalne zwierciadło neutralizowało, zaczynałam dostrzegać siebie.
Kiedy tak bardzo się zmieniłam? Co się stało z tamtą wesołą, pełną szczęścia i optymizmu waderą? Ta nowa ja była przeraźliwie wyciszona, osowiała, a oczy... Oczy nie były już tymi wcześniejszymi iskierkami, zmatowiały, można by rzec. Czy tak musiało być?
Z drugiej strony, kątem oka spojrzałam na towarzyszącego mi basiora. Chociaż był spokojny, miał w sobie ten optymizm, który z kolei ja zgubiłam. Czy to możliwe, że gdyby on...? Zamrugałam starając się nie myśleć o tym. Nie chciałam sobie znowu narobić wielkich nadziei na długotrwały i silny związek, nie chciałam wodzić za nos Blue Dream i stawić przed nią potencjalnego nowego ojca po dokonanym już fakcie. Chciałam, żeby i ona miała w tym swój głos wyboru.
- O czym myślisz? - Zapytał cicho Milo. Po naszym odbiciu zauważyłam jak wpatruje się we mnie. Podniosłam wzrok nawiązując kontakt wzrokowy.
- Że patrzę w życiu głównie na innych i ich szczęście. Zawsze starałam się każdemu pomagać - wyznałam szczerze. Wówczas poczułam jak lekko mnie obejmuje po przyjacielsku, tak mi się wydawało.
- Może już czas, żebyś pomyślała o sobie? Nie twierdzę, że masz zaraz przestać się innymi interesować, tylko żebyś zajęła się sobą i swoimi potrzebami - wyjaśnił miło.
- Milo... - chciałam coś dodać, ale naszą uwagę pod wodą przykuły szybko śmigające żywe kolory. Och, no tak. Jezioro się ustabilizowało, to i szukane ryby zaczęły swoje harce. Można by rzec, że wręcz tańczyły. Przez ten czas wpatrywaliśmy się w nie jak urzeczeni. Milo miał rację, te widoki były miłe dla oka. Spektakl trwał dobre kilka minut, może dziesięć i nagle znikły w głębokich odmętach.
- Skoro skończyły, my płyniemy dalej - oznajmił basior poruszając znowu łodzią.
-Wydawało mi się, że tylko je chciałeś mi pokazać - odezwałam się zaskoczona. Przez jego oczy przemknął błysk.
- To dopiero początek tego, co zaplanowałem. Pamiętaj, nie zaskoczę cię niczym przykrym, nie zamierzam nawet - dodał widząc moją minę. Tym razem płynęliśmy do znacznie oddalonego brzegu jeziora, do którego dostęp był jedynie właśnie od strony wody, nie inaczej. Wyskoczył jako pierwszy podając mi swoją łapę w wiadomym celu pomocy. Przyjęłam gest, by zaraz stanąć obok niego. Bez obaw kroczył ku małej jaskini, którą dopiero teraz zauważyłam. Nie była widoczna z oddali, to by wyjaśniało, czemu niezbyt znałam to miejsce, chociaż byłam tu dłużej.
- Słyszałem, że lubisz kryształy - bardziej stwierdził niż zapytał przekraczając próg. Przytaknęłam. Jak tylko weszliśmy głębiej, skręciliśmy w małą uliczkę i doznałam tam szoku. Cała sala była w kolorowych kryształach, gdzie się nie spojrzało, tam misterne wzory stworzone z nich. Moją uwagę przykuły te w małym zgromadzeniu na uboczu. Podeszłam do nich, a zaraz i Milo. Moim oczom ukazał się niecodzienny widok. Oto średni biały kryształ został zniszczony przez sąsiadującego go czerwonego, trochę większego. Posmutniałam na to zjawisko.
- Co się stało? - Zapytał zaniepokojony wilk widząc moją reakcję. Westchnęłam rozbawiona powodem.
- Spójrz na to. Jeden zniszczył drugiego - kiedy to zauważył, pokiwał głową, ale się uśmiechnął.
- Prawda, ale zobacz co się dzieje po drugiej stronie - podążyłam za jego wskazówką wzrokiem. Inny kryształ wolno otaczał ten poraniony. - Ten obok jakby chce pomóc zniszczonemu. Gdybym był na jego miejscu, pragnąłbym ochronić nieszczęśnika. Wkrótce jak go otoczy zmienią się w jedną całość i staną się wyjątkowym, silnym kryształem. Pytanie tylko czy poszkodowany by go zaakceptował?
Zaraz po tych słowach nastawił uszy i cofnął się wpatrując się w nieznany punkt na otwartym terenie. Może to dziwnie zabrzmieć, ale ta sytuacja z kryształami wręcz obrazowała ostatnie wydarzenia. Gdybym miała zgadywać, to niszczący kryształ symbolizował Arcun'a, złamanym byłam ja, ale kim jest ten otaczający? Milo?
- Jak myślisz? - Zapytał się nawiązując do rozmowy z chwili wcześniej. Wstałam z delikatnym uśmiechem.
- Czas pokaże. Niemniej myślę, że niedługo przyjmie on pomoc. Tylko trzeba trochę poczekać.
- Byłem pewien, że tak powiesz - ponownie uśmiechnął się ciepło. Cofnęłam się krok w tył cały czas patrząc na tą chwilę. Niestety, niezdarność wkrótce dała o sobie znać. Kiedy tylko weszliśmy na łódź, coś w nas od spodu mocno uderzyło. Łódka zakołysała się niebezpiecznie, a my upadliśmy. To znaczy ja upadłam na Milo, przypadkiem. Włosy całkiem opadły mi na oczy, jednak Milo delikatnym ruchem je odgarnął, patrząc na mnie badawczo. Dopiero wtedy, po raz pierwszy spojrzałam mu głębiej w oczy.
- Coś ci się stało? - Zaniepokoił się.
- Nie. Tylko patrzę ci w oczy - przyznałam z rozbrajająca szczerością. Uśmiechnął się szeroko.
- Ach tak? A dlaczego?
- Bo są piękne - przyznałam. Zaraz poczułam jak się lekko rumienię.
<Milo? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!