Miałam dziś w planach zabrać stare rzeczy z mojej jaskini, ponieważ są dla mnie cenne. Wolałam poprosić brata o pozwolenie...
- Gustaw! - Krzyknęłam gdy tylko go zobaczyłam.
- Co Shaft? - Zapytał podbiegając.
- Czy mogę iść po swoje rzeczy do mojej starej jaskini?
- Pewnie. Wojny nie będzie, na razie przynajmniej, więc nie potrzeba zgody alf na opuszczenie terenu, ale w przypadkach dalszych podróży należy poinformować parę alfa.
- Rozumiem. To... ja wrócę za kilka godzin. Mam dużo do przeniesienia.
- Może potrzebujesz pomocy? Ja, Haru i Patton chętnie pomożemy.
- Nie, dziękuję. Te rzeczy są dla mnie bardzo cenne i wolę to zrobić sama.
- Ok. Jak będziesz potrzebowała pomocy, to jesteśmy na plaży. - Powiedział i pobiegł właśnie tam. Ja pobiegłam na wschód, gdzie mieszkałam przed dołączeniem tu.
Weszłam do jaskini i skierowałam się do małej jamki, gdzie miałam jelenie skóry. Zrobiłam z nich worki i szybko ładowałam do nich moje graty. Wszystko było już
spakowane, gdy nagle zobaczyłam jeszcze na skalnej półeczce, nad łóżkiem moją pozytywkę, którą dostałam od ojca, na pierwsze urodziny. Nie pakowałam jej do skóry,
przeniosłam delikatnie w łapach. Gdy ją odstawiałam naszła mnie... moja pierwsza wizja. Podczas wizji stałam nieruchomo, pamiętam wszystko, co tam widziałam:
Na początku biegłam przez jakiś zamglony las, gdy nagle usłyszałam pozytywkę i głos ojca...
- Spokojnie, córeczko. - Mówił.
- Tato, ty żyjesz?! - Zapytałam.
- Tak, nic mi nie jest. Czemu myślałaś, że nie żyję?
- Bo Lux...
- Ten stary lis? Myślałaś, że mnie zabił... Tak jak wszyscy.
- No, ale przecież...
- Lux wziął mnie na zakładnika, wcale nie zabił! Opowiem ci, jak to było na prawdę. - Powiedział. Zobaczyłam błysk i... po raz pierwszy podróżowałam w czasie.
Wylądowałam na drzewie, z którego było wszystko widać. Zobaczyłam oddział wojska, któremu dowodził mój ojciec, Greyback. Miał wtedy skrzydła, ale nagle podniósł się
do góry, rozbłysło światło i... stracił skrzydła. Mimo nagłej zmiany wyglądu nacierał dalej na wrogą watahę. Oddział Lux'a był o wiele potężniejszy... Ojciec kazał
wojownikom walczyć, sam zaś popędził za uciekającym Lux'em. Wtedy zaczęła się walka. Nagle Lux'owi zaczęła pomagać grupka wilków... Mój ojciec nie miał szans ich
wszystkich pokonać. Otoczyli go. Wyglądał strasznie. Krwawiło mu przede wszystkim z oczu, był ranny w łapę i bok. Wtedy Lux przemówił swoim szyderczym głosem...
- Brać go! Wtrącić do podziemi! - Rozkazał. Tak się właśnie stało. Potem rozpuściła się plotka, że Greyback nie żyje... Ponownie zobaczyłam błysk...
- Chcesz wiedzieć, co się działo dalej? - Zapytał ojciec. Pokiwałam głową. Kolejny raz błysnęło mi w oczy... Znów wylądowałam na drzewie. Widziałam jak Greyback
wydostaje się z więzienia. Pobiegł w stronę terenów watahy i zobaczył całą watahę martwą. Samodzielnie wykonał dla każdego nagrobek, a następnie pogrzebał. Najgorsze
było dopiero przed nim. Usłyszał skowyt... Pobiegł w tamto miejsce i schował się. Lux krążył nad martwą ShadowWind, nad jego żoną[Greybacka]. Wtedy zobaczył Gustawa,
który bez wahania rzucił się na Lux'a, i pozbawił go oka. Wtedy najpierw uciekł Lux, a mój brat kręcił się przez chwilę przy matce. Nagle szepnął coś pod nosem:
- Jego dni są policzone. Już ja tego dopilnuję! - Mruknął i odszedł. W tym czasie Greyback'a zalewała wściekłość. Nie mógł niestety nic zrobić, więc po prostu
pogrzebał moją matkę, wykonał cudowny nagrobek. Wtedy powróciłam do zamglonego lasu...
- Teraz już wiesz. - Powiedział wychodząc z zarośli. Nie widziałam go od dawna, więc rzuciłam mu się na szyję...
- Gdzie mam cię szukać? - Zapytałam.
- Bądź cierpliwa. Jeszcze nie teraz, ale już niedługo dołączę do watahy twojego brata. - Powiedział. Wtedy się obudziłam. Otrząsnęłam się z tego, ale naszła mnie
kolejna wizja, w której całuję się z młodym basiorem. Pozostawiłam obie wizje w tajemnicy przed rodziną i przyjaciółmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!