środa, 19 lipca 2017

Od Inez - C.D. Brooke "Ofiara"


Fakt, że brązowa wadera dość szybko wracała do zdrowia, bardzo mnie ucieszył. Jej stan był stabilny, a rana okazała się być na tyle płytka, by stworzony przeze mnie opatrunek mógł jej pomóc. Mimo wszystko, i tak należało zszyć ranę, żeby nie narazić jej na większe powikłania. Starcie z bestią nie należało do najbezpieczniejszych. Ważne, że już po wszystkim. Gdy zmiana "naturalnego bandażu" dobiegła końca, nie pozostało mi nic innego, jak wymyślić, co robić dalej. Każdy pomysł jednak miał swoją cenę, co czyniło go albo niebezpiecznym, albo niewykonalnym. Mogłabym poczekać, aż zbędna ilość cieczy opuści jej organizm, a wtedy pomóc jej znaleźć bezpieczniejsze miejsce, bądź wrócić do jaskini. Nie znałam jednak tych terenów na tyle dobrze, by móc się odnaleźć. Rozwiązaniem było odlecieć i się rozejrzeć, jednak tu pojawiał się kolejny problem, ponieważ pozostawienie wilczycy samej sobie mogło grozić jej zdrowiu. Mogłam ewentualnie przygotować prowizoryczne posłanie i spróbować wrócić, tym samym ciągnąc ją, jednak zawsze mogłam pójść nie tam, gdzie trzeba, a jej mogłaby się stać krzywda. Czułam się w tej sytuacji zupełnie bezsilna. Jedynym możliwym rozwiązaniem jakie mi pozostało, było zawołanie pomocy, jednak nie znałam tutejszych wilków i nie wiem, jak zareagowali by na moją obecność. Co prawda, relacje, między naszymi klanami nie były jakieś najgosze, jednak raczej nie byłam tu mile widziana, zwłaszcza, jako oprawca jednej z członkiń. Jednak to rozwiązanie mogło być najlepsze. Droga do mojego klanu mogła się okazać zbyt długa dla rannej wadery. Nie wiedząc, co mogę zrobić w tej sprawie, ułożyłam się bezwładnie na zimnej ziemi, kątem oka obserwując wilczycę.

<Brooke?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!