poniedziałek, 31 lipca 2017

Od Gisei - C.D. Inez "Ktoś nowy"

Poprzednie opowiadanie

Nie miałam konkretnego planu na udekorowanie jaskini, a wydawało mi się, że spontaniczne działanie może jedynie narobić dużo bałaganu i nic pożytecznego z tego nie wyniknie. Inez zdawała się nie mieć pomysłu na żadną dekorację, czy schemat, w jakim miałybyśmy dekorować wnętrze mojej jaskini, uznałam więc, że muszę sama uszyć głową.
 - Może po prostu rozłóżmy wszystko co mamy i przejdźmy się po jaskini wzrokiem? - Zaproponowała w pewnym momencie, gdy zauważyła moją bezradność i brak pomysłu na to, co powinnyśmy teraz robić.
 - Masz rację - Przytaknęłam, czując się uratowana. Tak więc wszystkie kwiaty, jakie miałyśmy, rozłożyłyśmy na środku na razie dość pustej i szarej jaskini. - Musisz mnie kiedyś zaprosić do siebie.
 - Nie ma tam nic ciekawego - Westchnęła. - Nie wiem nawet, czy można to nazwać jaskinią... Jednak jakoś przywiązałam się do swojego miejsca zamieszkania. I tak większość czasu spędzam na dworze, zresztą jak każdy wilk. Obejdzie się bez pięknej jaskini.
 - Dla mnie wnętrze mojego domu musi być ładne, po prostu tak mam - Uśmiechnęłam się. - Ale na pewno nie jest aż tak źle...
 - Kiedyś ci pokażę - Uśmiechnęła się i spuściła wzrok, który powędrował na kupkę kwiatów.
 - Może niektóre posadzę na zewnątrz, co myślisz? - Zapytałam, spoglądając na towarzyszkę.
 - To zły pomysł, mieszkasz przy plaży, tutaj rośnie tylko jakaś mało wymagająca trawa, w dodatku w bardzo skromnych ilościach. Nawet gdybyś zastąpiła piasek ziemią na odpowiednią głębokość, nie każdej roślinie pasuje taki morski klimat.
Podobał mi się sposób, w jaki Inez mi wszystko wytłumaczyła, byłam również zaskoczona faktem, że wypowiedziała się w tak długi i stanowczy sposób. Jak widać, granice naszej nieśmiałości powoli się zacierały, co w sumie mnie cieszyło. Choć nie miałyśmy wielkich szans na zaprzyjaźnienie się, chyba nam się udało. Przeciwieństwa nie zawsze się przyciągają, często potrzeba nam osoby, która nas po prostu zrozumie, będzie mniej więcej taka sama i będzie wspierać, jak trzeba pozwoli też uniknąć niepotrzebnego błędu, jak to było z zasadzaniem kwiatów przed chwilą. Lubiłam rozkładać swoje życie na małe kawałeczki i myśleć, co by było, gdyby coś innego się nie wydarzyło. Lubiłam analizować tak zwany efekt motyla. Liczyłam, że dzięki znajomości z Inez moja głowa będzie wypełniona wspaniałymi wspomnieniami.
Przystąpiłyśmy więc do dekorowania, miałam kilka glinianych wazonów, które znajdowały się w jaskini jak tutaj trafiłam. Włożyłam do nich część naszych zbiorów, inne zaś zostały przyklejone na ścianę lub splątane w łańcuchy i porozwieszane gdzieś w górnych partiach jaskini. Przypominała teraz bardziej dżunglę, niż jaskinię, co bardzo mi się podobało, gdyż kochałam naturę i jej bliskość. Teraz byłam pewna, że muszę też zdobyć jakieś charakterystyczne dla nadmorskiej jaskini ozdoby, jednak nie chciałam już męczyć Inez.
Kiedy Inez wieszała jakiś łańcuch z kwiatów w tyle jaskini, uplotłam malutki wianek na jej głowę. Gdy wilczyca wracała do mnie, schowałam go szybko, by go nie widziała. Chciałam nim wyrazić swoją wdzięczność i może jeszcze bardziej poprawić naszą i tak dobrą relację.
 - Bardzo ci dziękuję za pomoc - Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam wianek, a następnie nałożyłam go na głowę wilczycy. - To takie małe podziękowanie... - Szepnęłam, po czym spuściłam niepewnie wzrok. Miałam nadzieję, że spodoba jej się mój mały upominek.

< Inez? Brak weny :/ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!