Zdziwiony wpatrywałem się w ziemię. Wadery, nigdy ich nie zrozumiem. Chce mnie zabić, ale nie może? Zakochała się? A może ktoś jej tak kazał? A może powód jest zupełnie inny.
- Rath, poczekaj - Powiedziałem i dogoniłem wilczycę, która szybko przyspieszyła kroku, pokazując, że nie chce ze mną rozmawiać.
- Nie mam ci nic do powiedzenia - Rzuciła chłodnym tonem.
- Halo, mam prawo wiedzieć o co chodzi - Oburzyłem się.
- Było, minęło - Wysyczała.
Zdenerwowałem się. Tym razem na poważnie. Nie dlatego, że przejmowałem się tym, co o mnie myśli. Nie, to nie interesowało mnie w ogóle. Nienawidziłem być ignorowany, zbywany, dla mnie było to mieszanie z błotem. A ja bardzo nie lubię błota.
Postanowiłem działać. Należałem do zwinnych wilków, więc szybkie przeskoczenie nad Rathyen i wylądowanie idealnie przed nią, nos w nos, nie należało do trudnych rzeczy.
- Zostaw mnie w końcu, chcę zostać sama! - Wrzasnęła.
- Mieszkamy w jednej jaskini, więc powiedz mi, gdzie do jasnego pioruna chcesz zostać sama? Zaszyjesz się w swoim pokoju jak zakompleksiony szczeniak i będziesz mieć focha?
- Nawet jeśli, to co?!
- Zakompleksione szczeniaki zamykające się w pokojach po wyjściu z nich bardo łatwo paplają o co poszło. Mam nadzieję, że z tobą będzie tak samo. - Mruknąłem niechętnie i zmyłem się czym prędzej, pozostawiając waderę samą z problemem. Miałem dosyć. Co się stało? Znaczy, nie przeszkadza mi, że już nie chce mnie zabić, ale jest jakiś wyraźny powód. I chciałbym się dowiedzieć jaki.
< Rath? Brak pomysłu trochę ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!