- Po raz ostatni wstaję tak wcześnie... - Wysyczałem, podnosząc się z legowiska.
Doskonale wiedziałem jaka będzie pogoda, przez co wizja najbliższych kilku godzin nie napawała mnie optymizmem. Wyjrzałem przed jaskinię tylko po to, aby utwierdzić się w przekonaniu, że pora roku nie zmieniła się podczas ostatniej nocy. Powolnym krokiem podszedłem do torby pozostawionej obok mojego posłania. Otworzyłem ją, po czym wyjąłem z jej wnętrza starą, złamaną strzałę. Pochwyciłem przedmiot w łapy i zacząłem powoli obracać, próbując znaleźć wskazówki z jakiego okresu pochodzi. Podróże między wymiarami to jedno, wyglądają one zazwyczaj tak samo, natomiast przenoszenie się w czasie, to już zupełnie oddzielna kwestia. Najłatwiej ukazać to na zasadzie map. Pierwszy etap można porównać do mapy całego globu z zaznaczonymi państwami. Tak samo jest z czasem, mamy pewien okres. Drugi etap to tak jakby mapa poszczególnego kraju. Trzeci będzie porównywalny do planu miasta. Jeśli posiadamy odpowiednie umiejętności, możemy przenieść się idealnie w dany czas i miejsce - wracając do przykładu, znaleźć odpowiednią ulicę. Jednak aby to zrobić, trzeba mieć tropy, ślady pozostawione przez przeszłość. W miejscach bardziej eksploatowanych jest to o wiele łatwiejsze. Jednak na tych terenach, terenach które widziały minimum dwie wojny przeszłość wcale nie jest taka oczywista. Po raz kolejny udałem się w trans, patrząc oczami grotu znalezionego dwa dni temu. Widziałem świat taki jaki był w chwili lotu. Przez te kilka sekund zobaczyłem dość sporo. Fioletowa łapa, najpewniej wadery. Łeb dużego, dorodnego łosia pomiędzy drzewami. Słyszałem świst powietrza, ryk trafionego zwierzęcia i głuchy odgłos upadku. Brakowało mi dosłownie kilku sekund aby móc przenieść się do czasów świetności tej watahy. Do czasów, kiedy jeszcze do niej nie należałem. Zebrałem się w sobie i wyszedłem na mroźny poranek. Słońce dopiero co wstawało, a mi zależało na swego rodzaju dyskrecji. Nie byłem pewien jak Alfa zareaguje na mój co najmniej głupi pomysł. Plątałem się po terenach watahy do dziesiątej rano, bezskutecznie próbując wygrzebać coś spod powierzchni białego puchu. Powoli czułem jak zimno przejmuje kontrolę nad moimi łapami, właśnie dlatego, gdy tylko zauważyłem jaskinię, postanowiłem się do niej udać. Była mała, ale wystarczająca, aby ogrzać swoje zziębnięte ciało. Położyłem się w jak najdalszym miejscu wewnątrz dawnego miejsca zamieszkania jakiegoś osobnika, jednak nie było mi dane długo leżeć Moją uwagę przykuło coś na wzór medalionu. Starego, pękniętego w połowie medalionu. Przypominającego do złudzenia wilcze nieśmiertelniki, możliwe do kupienia za Krwawe Pioruny. Zamknąłem oczy i pełen nadziei po raz kolejny udałem się w trans. Widziałem kolejne łapy, tym razem błękitne, również łapy samicy. Słyszałem płacz i szloch. Przepełniony bólem, smutkiem, złością i niemocą. Dostrzegłem łzy kapiące na wtedy jeszcze cały medalion. Wadera wzięła szybki zamach i cisnęła nim o ścianę... już prawie dotykał ściany, kiedy...
- Ej... - Głos przywrócił mnie do świata realnego. Upadłem na bok próbując zatamować krew, która pociekła mi z nosa. Taki sposób wyjścia z transu zawsze kończył się ubrudzonym futrem... Podniosłem łeb, a moim oczom ukazała się wadera, samica o imieniu Lost in Dreams. Nie wiedziałem o niej nic, przez co nie pojmowałem jak mam się zachować.
- O co chodzi... - Odparłem, byłem pewien, że jaskinia jest opuszczona. Prawdopodobnie samica szukała chwili spokoju.
<Lost?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!