Nadal byłem oszołomiony po tym, co się stało. Zaledwie godzinę temu spadłem na ten świat, a nadal siedziałem w miejscu. Postanowiłem przejść się po okolicy. Mimo, iż wiał wiatr, mnie to nie przeszkadzało. Było tu pięknie, gdyż znajdowałem się w lesie, a wokół mnie rosły wielkie, rozłożyste drzewa mieniące się kolorami. Jesień. Najbarwniejsza pora roku. Nawet na trawie były brązowe, zielone, żółte, złote i czerwone liście. Ruszyłem dalej przed siebie, a moim oczom ukazał się cienki lód pokrywający strumyczek. Było tu pięknie. Nigdy nie widziałem kolorów! W mym starym świecie wszystko było szare, srebrne i białe. A tu tyle kolorów... Nagle do mych nozdrzy dobiegł zapach jakiegoś wilka. Zacząłem tropić. Tak, zdecydowanie magiczny wilk. Wzleciałem ponad korony drzew, przy okazji wyczarowując sobie szare, umięśnione skrzydła, których były dwie pary. Miałem jedne z przodu i drugie tuż za nimi, co pozwalało mi szybko latać. "Odepchnąłem" się od powietrza skrzydłami i zacząłem lecieć szybko za zapachem, gubiąc kilka piór, jednak te, które odpadły natychmiast odrastały w tym samym miejscu. Nagle dostałem kulką w bok. No tak, niektóre zwierzęta przygotowują się do snu zimowego, więc jest najlepsza pora na łowy. Pewnie myśliwy, który mnie postrzelił, myślał, że jestem jakimś ogromnym ptakiem, bo przecież leciałem tak wysoko, że łatwo było można mnie pomylić z na przykład gęsią, albo kaczką. Zacząłem spadać w dół. Kula coraz bardziej dawała się we znaki. A że byłem wysoko nad ziemią, spadanie zajęło mi i tak chwilkę. Ale jednak kilkadziesiąt sekund trzeba było lecieć... W takim krótkim czasie kula zaczęła szczypać, swędzieć i boleć jednocześnie. To znaczy... Myślałem, że była to kula. Kiedy spojrzałem na swój bok zauważyłem końcówkę naboju ze szczerego złota. Po co ktoś polował takim czymś? Na niedźwiedzie, czy co? Z głuchym uderzeniem spadłem na ziemię. W mej głowie zabrzmiał piszczący dźwięk, podobny do tego, jaki wydaje mikrofon, kiedy za blisko przyłoży się do niego pysk. Na szczęście myśliwy mnie nie szukał. Mógłby mnie dobić, czy coś. Podniosłem się, po czym znów opadłem. Spojrzałem na swój bok. Był cały zakrwawiony. Wiedziałem, że sam nie mogę sobie pomóc.
< Ktokolwiek? B) >
Zaklepuję! ~ Anon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!