Makka zawsze należała do osób pracowitych. Zbliżała się zima i wiedziała, że nie będzie mogła zbierać ziół, które były przecież niezbędne do leczenia pacjentów przychodzących do naszej jaskini, więc wyszła, aby trochę ich pozbierać. Ja zagłębiłem się w lekturze na temat mocy przyzywania demonów. Krótka, czarna książka, przeczytana przeze mnie już dwa razy, wciąż odkrywała przede mną kolejne tajniki, wciąż pachniała świeżością. Za każdym razem sięgałem po nią z takim samym zaciekawieniem i podekscytowaniem, spoglądając najpierw na prostą, czarną okładkę z widocznym na niej złotym pentagramem i głową kozła. Bardzo podobał mi się ten minimalizm, prostota, dosadność.
Przerwałem czytanie w połowie i postanowiłem wyjść się przewietrzyć, przy okazji szukając też Makki. Już dawno nie wychodziliśmy na wspólne spacery, chyba najwyższy czas do tego wrócić. Przed jaskinią znalazłem kartkę, przytrzymaną kamieniem i napis na ziemi, który mówił, że Lonely Rain odeszła na granice watahy.
Czytając tekst na kartce, nie wiedziałem co mam o tym myśleć...
- *Zakochała się we mnie, czy jak?* - Myślałem na początku. - *Przecież wie, że mam partnerkę, z którą jestem bardzo szczęśliwy i z której nie zrezygnuję. Odchodzi dlatego, bo o tym wie i nie chce się mieszać w nasz związek? A może źle na to patrzę i chodzi o coś zupełnie innego?
Super szybkość to bardzo przydatna moc, jeśli ktoś postanowi - prawdopodobnie - odejść z watahy, a ty chcesz go zatrzymać i dowiedzieć się o co chodzi. W kilka chwil możesz znaleźć się naprzeciw tej osoby z kartką w zębach, pytając się o co do licha biega, dekoncentrując swoim nagłym pojawieniem się wilczycę. Wykorzystałem swą moc właśnie w ten sposób i czekałem na odpowiedź oszołomionej wadery.
< Lonely Rain? Brak weny >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!