Wyszedłem z podziemi i pognałem przed siebie. Biegłem, nie chciałem się zatrzymać. Miałem jedno pragnienie – uciec jak najdalej od tamtego miejsca. Dobrze, że miałem możliwość wyjścia z podziemi. Lecz za to trzeba zapłacić cenę, którą są wspomnienia. Jednak nie wyczyścili dobrze moich wspomnień, ponieważ mam przebłyski różnych wydarzeń. Może z czasem one znikną albo poskładają się w całość. Czas pokaże. Po dłuższym biegu zatrzymałem się, aby napić się wody ze źródełka. Teraz poruszałem się umiarkowanym chodem. Spojrzałem przed siebie. Krajobraz był bardzo ciekawy. Jeszcze dużo przede mną do odkrycia.
Otworzyłem oczy, przeciągnąłem się i rozejrzałem dookoła. Było dość wcześnie, słońce niedawno wzeszło. Czas coś zjeść. Wzbiłem się w powietrze, aby wypatrzeć jakąś zwierzynę. Akurat pomiędzy drzewami wypatrzyłem młodego jelenia. Nie potrafiłem się jeszcze zbyt dobrze posługiwać swoimi mocami, ponieważ tam na dole nie mogliśmy ich kształcić. Czasem tylko udało mi się zaszyć gdzieś w kąt i poćwiczyć swoje umiejętności, ale to za mało aby móc nimi władać bardzo dobrze. Zaryzykuję, bo nie chcę głodować. Wylądowałem w takiej odległości, aby nie wystraszyć mojej ofiary. Bezszelestnie i powoli zacząłem się skradać. Schowałem się za drzewem, wystawiłem tylko łeb, aby wlepić wzrok w zwierzynę i postarać się sprawić jej ból. Będzie ciężko, ale spróbuję. Skupiłem się, a ofiara zesztywniała i upadła. Czyżby się udało? Podbiegłem do młodego jelenia, a ten był martwy. Szczęśliwy, że pierwsze polowanie mi się udało, zacząłem jeść.
Leżałem na sporym konarze, ponieważ nie miałem ochoty na wykonywanie innej czynności. Chociaż leżę tu już pół dnia, więc przydałoby się zająć czymś pożytecznym. Zeskoczyłem z drzewa i ruszyłem przed siebie. Muszę odkryć jakie moce posiadam, bo jak na razie to z tego co wiem to umiem tylko zabijać wzrokiem. Odwróciłem się i zobaczyłem za mną czarne ślady. Odcisnąłem łapę na trawie i zobaczyłem, że to jednak moje ślady. Po chwili ślad zaczął się rozjaśniać aż w końcu zniknął. Dziwne. Gdy tak dłużej się temu przypatrzyłem, zauważyłem, a raczej go nie zauważyłem. Gdzie jest mój cień? Słońce było centralnie nade mną, a cienia nie było. Widzę, że już zaczynam powoli odkrywać siebie…
Dziś spadł pierwszy śnieg. Od dnia ucieczki minęły 4 miesiące. Przez ten czas nauczyłem się naprawdę dużo. Można powiedzieć, że wiem już teoretycznie wszystko o sobie. Do tej pory udało mi się spotkać sporo wilków, równie wędrujących samotnie jak ja, ale nie byłem zbytnio zainteresowany ich towarzystwem, więc osobniki zostały po prostu zignorowane przeze mnie. Zdarzały się wyjątki, gdy nie podziałało grzeczne odmówienie, trzeba było użyć siły fizycznej lub psychicznej. Lecz pewnego dnia pojawiła się wadera.
Był środek zimy. Mijałem jezioro, żeby nie robić sobie dłużej drogi poszedłem na skróty, prosto przez nie. Było zamarznięte, więc nie groziło mi wpadnięcie. Chyba że zatrzymałbym się na dłużej to po niedługim czasie moje łapy rozpuściłyby lód. Przechodziłem dość szybko, ale nagle coś kazało mi się zatrzymać. Zrobiłem tak, odsłoniłem łapą śnieg i zobaczyłem pod lodem jakieś ciało. Wyglądało na wilcze i martwe, ale wyczułem, że osobnik jakimś cudem jeszcze żyje. Jak najszybciej rozpuściłem lód i wyciągnąłem, jak się okazało wilka i odciągnąłem go jak najdalej od jeziora. Wilk miał bardzo niską temperaturę ciała. Kilka minut dłużej, a po prostu odszedłby z tego świata. Znalazłem jakąś jaskinię i zaniosłem tam osobnika. Rozpaliłem ogień i ułożyłem, jak się okazało waderę, jak najbliżej źródła ciepła. Położyłem się niedaleko i rozpaliłem mały ogień w jej ciele, który oczywiście jej nie zabije, a tylko ogrzeje i pozbędzie się wody, która się dostała do płuc. Jest spora szansa, że dojdzie do siebie. Niedługo po tym, klatka wadery zaczęła się unosić, co wskazywało na to, że zaczęła oddychać. Nic jej jak na razie nie zagraża. Wyszedłem z jaskini i zacząłem tropić jakąś zwierzynę. Szło mi to o wiele lepiej z góry, więc wzbiłem się w powietrze. Dlaczego ja to zrobiłem i jej pomogłem? Równie dobrze mogłem ją tam zostawić, aby się utopiła. Może taki był jej los? Nie wiem, co może zrobić, gdy ja będę w pobliżu. Zaatakować mnie? Mam nadzieję, że nie, bo źle się to dla niej skończy, a na pewno jej żywiołem nie jest woda, czy ogień, bo już dawno wydostałaby się stamtąd. Zapomniałem. Przecież ja nie mam serca… Podrzucę jej jakieś zwierzę i pójdę dalej. Nie sądzę, żeby zdążyła się obudzić do mojego powrotu.
Pomiędzy drzewami wypatrzyłem samotną sarnę. Wylądowałem dalej od niej, aby jej nie spłoszyć. Powoli się skradałem, lecz śnieg i tak skrzypiał pod łapami, a ciężko mi się ukryć, bo moja sierść ma charakterystyczny kolor. Jednak udało mi się podejść blisko i jej nie przestraszyć. Wyskoczyłem do przodu i złapałem ofiarę za kark. Można było dobrze usłyszeć chrzęst łamanych kręgów. Martwą zwierzynę przerzuciłem przez swój grzbiet, tak aby nie spadła i wróciłem do jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!