Wyszedłem z pomieszczenia, w którym znajdowało się moje legowisko. Mego mentora nie było. Trudno, prawie się tym nie przejmując, skonsumowałem śniadanie, które zostało mi pozostawione i wyszedłem wąską ścieżką wprost do serca Słonecznej Polany. Ranne Słońce grzało przyjemnie. Aż chciało się iść na spacer, popływać...choć i tak nie lubię wody. Liczyłem na ponowne spotkanie z Gray Fog, jednak tym razem tak się nie stało. Lekcję miała poprowadzić Grace. Trochę znudzony, słuchałem, jak wilczyca powtarza mi to samo, co Gray.
- Wiem, iż odbyłeś pierwszą lekcję z Gray Fog. - powiedziała. - Pokaż mi, co potrafisz.
Bardzo chciałem pokazać waderze moc zmieniania pogody, lecz poprzednia nauczycielka stwierdziła, że to w jakimś stopniu narusza czasoprzestrzeń i, że mam używać tej mocy tylko w konieczności. Także tylko odparłem:
- Kontroluję i przewiduję burzę oraz wokół ofiary mogę wytworzyć śmiertelny sześcian, który pojawia się i wlewa do płuc ofiary wielką ilość wody, a ta, jeśli nie umie oddychać pod wodą, utopi się. Nie zniknie aż do zgonu.
- A telepatia?
- Przyszła od razu. - odparłem.
- Ciekawe, ciekawe... Jeśli więc nie chcesz pokazywać wszystkich mocy, pokaż te, które chcesz. - zagadnęła Grace.
Więc porozmawiałem chwilę z waderą poprzez telepatię, a później wokół jakiegoś szaraka wytworzyłem Wodny Sześcian. Tak go nazwałem. W sumie... to chyba polubię wodę. Nieważne. Nagle zacząłem niespodziewanie kaszleć. Wilczyca zarządziła odpoczynek. Poprowadziła mnie do cienia, pod rozłożyste drzewo, a ja nie przestawałem kaszleć. Nagle w ciągu kilku sekund, z moich ust wydobyła się para wraz z mikroskopijnymi śnieżynkami. Ziemia, w której stronę poleciała para, zamarzła.
- Lód? Żywioł niszczycielski. - uśmiechnęła się pod nosem. - Mrożący oddech. Serio tak szybko się uczysz?
- Próbuję. - masowałem obolałe gardło.
Przewróciłem się na bok i spojrzałem na opuszki łap. Były... tęczowe?! Migały wszystkimi kolorami tęczy. Zerwałem się na równe łapy i pokazałem zjawisko Grace. Podejrzewam, że miała na myśli żywioł tęczy. Ale co mi dadzą kolorowe łapy? Zaraz miałem się przekonać. Przede mną pojawiła się wielka tęcza. Przekręciłem łeb i postawiłem na niej łapę. Mogłem po niej chodzić...?
- Spróbuj ty. - rzekłem do Grace stojącej obok. Postawiła łapę... która przeniknęła przez kolory.
Uradowany pobiegłem po tęczowym łuku, coraz bardziej oddalając się od ziemi. Aż w końcu dobiegłem na samą górę. Widziałem chmury, ale nie widziałem niczego, co znajdowało się pod nimi. Usiadłem i przesunąłem się, po czym zjechałem z niewyobrażalną prędkością. Było.... fajnie. Zjechałem na dół, w ostatnim momencie zeskakując, a tęcza zniknęła. Grace dobiegła do mnie.
- Na dziś koniec. - westchnęła, jednocześnie się uśmiechając.
Położyłem się na trawie i... zasnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!