wtorek, 13 września 2016

Od Corsair'a - Teraz jesteś Zero cz 1

Cały dzień chodziłem po terenach watahy. Nie byłem może w każdym miejscu , jednak zdjęcia, które wykonałem były wystarczające, aby zbudować sobie wirtualną mapę. Oczywiście, z czasem nauczyłbym się lokalizacji każdego miejsca... ale nie miałem teraz na to czasu. Padłem na posłanie spoglądając lekko w stronę drzwi wejściowych. Usnąłem bez problemów, jednak z dziwnym przeczuciem, że coś się stanie. Obudził mnie dźwięk oznaczający zaburzenia. Nie wiedziałem w czym, a same wykresy nie dawały mi żadnych wskazówek. Usiadłem wciąż obserwując falujące linie, po to, aby po kilku sekundach dojrzeć niebieski błysk. Otworzyłem oczy, którym przyzwyczajenie się do ciemności nie wychodziło za dobrze. Czułem się jakby mnie ktoś oślepił, jednak bardziej interesowało mnie to, co pojawiło się w mojej jaskini. Na jej środku leżał wilk, dość sporych rozmiarów, jednak mieszczący się w "normach". Ubrany był w coś na wzór kombinezonu wojskowego, a przy jego pasie wisiał sporych rozmiarów nóż, Sam osobnik był samcem, jego rysy na pysku wyglądały zbyt mało... kobieco, przynajmniej tak mi się wydawało. Nachyliłem się nad nim w chwili, gdy ten otworzył swoje czerwone ślepia. Ich kolor wyglądał naprawdę groźnie w połączeniu z szarą sierścią. Kaszlnął łapiąc się za brzuch. Prawie od razu prześwietliłem jego ciało, i dotarło do mnie dlaczego tak się zachował. Nie miał ani jednego nienaruszonego żebra, każde jedno posiadało jakieś złamanie. Skóra na klatce piersiowej była poszarpana i spopielona w kilku miejscach, a na boku widniały ślady postrzałowe. 
- K-który to jest rok? - Wydusił z siebie, plując czerwoną cieczą. 
- 2016. - Odpowiedziałem. - Dlaczego pytasz? 
- Będziesz mi potrzebny. Podaj mi łapę..
- Ale...
- Nie pierdol, chyba możesz spełnić ostatnią wolę umierającego. 
Wyciągnąłem łapę, a obcy w ciągu ułamka sekundy złapał ją, wciskając coś na skafandrze. Zdążyłem zabrać moją księgę zanim otoczyła nas błękitna przestrzeń. Minęły może trzy sekundy, gdy pojawiliśmy się w jakimś gruzowisku. Niebo było przykryte kłębami gęstego, szarego dymu. Ciszę rozrywały dźwięki odrzutowców F22 Raptor, strzały i huk wybuchających bomb.
- Wyjrzyj przez balkon. - Wydał polecenie. - Widzisz trzy kominy? 
- Tak, ale to w chuj daleko. 
- Musisz się tam dostać, tam jest linia oporu. 
- Linia czego?! Hej! 
Nie zdążył powiedzieć nic więcej. Bez większego namysłu ruszyłem we wskazanym kierunku. Przemykałem pomiędzy gruzami ze zbrojonego betonu, instynktownie chowając się przed wzrokiem ludzi, ludzi chodzących z karabinami, których nie potrafiłem zidentyfikować. W pewnej chwili grupa wilków wyskoczyła z rożnych czeluści. Bez wahania użyli mocy... mrozili, palili, razili prądem... po prostu zabijali... ludzie nie potrafili oddać nawet jednego strzału. Jednak nie to przyspieszyło moje tętno. Dźwięk przeładowania dokładnie za moimi plecami. Huk rozbrzmiał, a przez moje wnętrze przeżarły się ołowiane pociski. Plunąłem krwią upadając, ostatnie co widziałem to truchło człowieka rozrywane na strzępy. Czułem, że mnie podnoszą, nie dawałem sobie wielkiej szansy na przeżycie. Wiedziałem, co potrafią zrobić pociski, wiedziałem zbyt dobrze. 

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!