- I zgaduję, że ja mam ją odprowadzić? - mruknąłem do bety.
- Muszę się zająć paroma spra...
- Dobra, dobra. - mruknąłem, przerywając mu. - Sprawy sprawami, ale sam nie dam rady zaprowadzić tej galarety.
Basior odetchnął i spojrzał przez ramię.
- Okej, okej. - westchnął, idąc w stronę jaskiń. - Oprowadzisz ją później po terenach?
Skrzywiłem się lekko.
- Dobrze, jeśli się uspokoi. - powiedziałem cicho. - Jeśli nie, zostaje u Makki, która spróbuje ją ogarnąć, okej?
W końcu dotarliśmy do jaskiń. Patton wprowadził Renę do środka, a ja zostałem na zewnątrz.
- Świetnie. - burknąłem i położyłem się przed wejściem. - Miejmy tylko nadzieję, że nie wykituję z tą histeryczką.
Zamknąłem oczy i nasłuchiwałem, czy nikt nie nadchodzi. W pewnym momencie po prostu mi się przysnęło.
***
Znowu to samo. Cloud. Cloud. Który raz mam już ten sen? Nie mam zielonego pojęcia. W sumie raczej to koszmar. Widziałem jej powykręcane łapy, złamane skrzydło, naderwane ucho... ranę w boku... nie przestającą krwawić ranę w boku.
- Przepraszam. - szepnęła wtedy.
Za co? Za to, że się ze mną zaprzyjaźniła? Czy za to, że była pierwszym wilkiem, który rozmawiał ze mną o czymś innym, niż o formalnościach i informacjach?
Nie byłem w stanie jej pomóc. Nigdy nikomu nie byłem. Kiedy moi rodzice umierali, widziałem po prostu to samo. Krwawiące ciała. I przeprosiny.
***
W końcu się obudziłem.
- Nie ma szans, żeby ją wskrzesić, co? - mruknąłem do siebie, powoli się podnosząc.
- Kogo? - usłyszałem głos wadery.
Odwróciłem się w jej stronę. Cholera. Przez chwilę myślałem... eh, nie ważne.
- Nic, nie ważne. - skrzywiłem się. - Rena, tak? Arnis jestem. - przedstawiłem się i skinąłem sztywno głową.
- Miałeś mi ponoć pokazać tereny... - zaczęła niepewnie.
- Tia, chodź. - mruknąłem i ruszyłem powoli w stronę granicy.
<Rena?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!