No tak, przesłuchanie. Czemu oni nie mogą zrozumieć, że nie chcę im niczego mówić? To sprawa między mną, moją ofiarą, a moim zleceniodawcą. No ale oni naciskali. I robiło się coraz nudniej. Do porzygu było to wszystko.
- Dobra, dobra - skrzywiłam się w końcu. - Jego córka poprosiła, żebym go zabiła - powiedziałam, wstając.
- Kto?! - krzyknął Patton.
- Jak sądzę, głuchy nie jesteś, więc powtarzać się nie będę - mruknęłam.
Skierowałam się do wyjścia.
- Czekaj, czekaj - powiedział szczeniak.
- Tak? - spytałam.
- Czy ty myślisz, że kara cię ominie? - spytał, wyraźnie zirytowany.
Zaśmiałam się.
- A co taki maluch jak ty może mi zrobić? - spytałam, patrząc na niego z góry.
- Spokojnie moglibyśmy cię rozszarpać - powiedział dyplomatycznym głosem beta.
Wywróciłam oczami. No tak. Durne konsekwencje. Czy oni naprawdę nie rozumieją, że i tak się nie zmienię? Że to nic nie da?
- Więc? Jaka ma być ta "kara"?
- Zostaniesz w naszej watasze - powiedział spokojnie alfa.
Kątem oka zauważyłam minę Patton'a. Była bezcenna. Takiego zdziwienia z niedowierzaniem nigdy w życiu na żadnym pysku nie widziałam. Starałam się opanować.
- Albo, jak powiedział beta, będziesz martwa - powiedział, wzruszając ramionami.
Odetchnęłam cicho.
- A co mi to da? - spytałam, znowu się krzywiąc.
- Będziesz żywa, to powinno wystarczyć - mruknął Patton, kiedy już się uspokoił.
Wywróciłam oczami. No tak. Z zapłaty nici, ale... znęcanie się psychiczne nad niedoszłą ofiarą chyba może być? Uśmiechnęłam się w duchu.
- Zgoda - powiedziałam.
Znowu ta mina u bety. Nie no, chyba padnę. Zaśmiałam się pod nosem.
- Czy coś się stało? - spytał alfa.
- Nieee, nic - wyszczerzyłam się i wyszłam.
W końcu świeże powietrze. Zwariować można było w tym namiocie. Ruszyłam w stronę jaskiń, kiedy zauważyłam Fear'a.
- Aż tak ci się nudzi, że za motylkami ganiasz? - spytałam sarkastycznie. - Z tego co słyszałam, to jesteś zabójcą, nie szczeniakiem.
< Silent Fear? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!