Całkowicie ignorując waderę, skoczyłem w stronę motyla, tym razem skutecznie przygniatając g skrzydłami. Kiedy znalazłem się ponownie na ziemi, zabiłem zdobycz, po czym wyplułem w gęstszą trawę.
- Morduję wszystko, co się rusza. Nie mam zamiaru dyskryminować motyli. - Mruknąłem niezadowolony, że widzę waderę. - I co? Kara śmierci?
- Dołączyłam do watahy.
Informacja uderzyła we mnie jak piorun. Co?! Kto na to pozwolił?!
- Kto tak powiedział? - Zapytałem, będąc przekonanym, że kłamie.
- Ten czarny szczeniak, przed którym się wszyscy uniżacie. - Zaśmiała się. Cholera.
- A przesłuchał cię chociaż? - Zadałem kolejne pytanie, będąc coraz bardziej zdziwionym. Crow's Cry nie pytał się praktycznie o nic, a przynajmniej tak twierdziła wilczyca. Nie za bardzo ogarniałem, co się właściwie stało i dlaczego nie mogę jej po prostu zabić.
- *Jeśli jej nie przesłuchał, zapewne wysłał Patton'a, aby ją śledził.* - Pomyślałem, jednak nie dzieliłem się z waderą swoimi przemyśleniami.
- Zatkało cię, czy jak? - Prychnęła.
- Nie, nie. Na chwilę się tylko... - Spojrzałem na ukrytego Patton'a, który mrugnął do mnie porozumiewawczo. - ...zamyśliłem.
- Nie wierzę, ty umiesz myśleć?
- Umiem też wiele innych rzeczy. - Odparłem. - W przeciwieństwie do ciebie, umiem wypełnić zlecenie do końca. - Zaśmiałem się, na co wilczyca zawarczała ostrzegawczo. - Nie unoś się tak, teraz będziemy musieli żyć w zgodzie, albo przynajmniej próbować się nie zabić. Jesteśmy w jednej watasze, ta?
< Rathyen? Sorki za długość ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!