sobota, 17 września 2016

Od Nirvany - Krwawy szlak

Szłam przed siebie kopiąc kamyki. Byłam głodna i zmęczona, ale wiedziałam, że nigdy nie jestem bezpieczna. Pochyliłam łeb jeszcze niżej niż dotychczas.
- Es muy malo... muy malo...- szepnęłam, po czym spotkałam małe jeziorko.
Podeszłam powoli do niego, po czym zaczęłam chlipać upragnioną wodę. Podniosłam łeb i rozglądnęłam się. Poczułam zapach sarny. Podążyłam za tropem zwierzęcia. W końcu przyczaiłam się w krzakach. Piła wodę ze strumyka, zupełnie nic nie przeczuwając. Lekko obniżyłam się na łapach tak, że prawie dotykałam brzuchem ziemi, po czym skoczyłam. Zwierzę uciekło, a ja zderzyłam się z jakimś wilkiem. Upadliśmy obaj na ziemię, a ja przymknęłam oczy i zaczęłam masować łapą obolałe czoło.
- Ugh... Cuidado con! - sapnęłam, otwierając oczy.
Ukazał się mi nieco wyższy ode mnie basior. Obnażyłam kły pospiesznie wstając i cofając się.
- Wielka hiszpanka boi się zwykłego...- urwał. - ...boi się wilka? - zadrwił.
- Powiedz, kim jesteś, i dlaczego zaatakowałeś moją sarnę..? - warknęłam cicho.
- Nie, to ja tu byłem pierwszy. - mówiąc to, zdążył się za siebie oglądnąć, po czym sarna potrąciła go tak, że wylądował na mnie.
Odwrócił łeb i użył jednej ze swojej mocy, zapewne, bo sarna zaczęła biegać jak głupia i uderzyła w drzewo, ginąc. Po chwili wilk odwrócił się do mnie.
- Złaź... ze... mnie... - wydusiłam, gdyż wilk dusił moją klatkę piersiową tak, że nie byłam w stanie normalnie się odzywać.
- A co, jeśli odpowiem ci, że nie mam zamiaru nigdzie się ruszać? - na jego pysku zagościł złośliwy uśmiech.
Przewróciłam oczami, próbując zepchnąć samca z siebie. I nic. 
- Ayuda... Estoy harto de todo esto... - westchnęłam, odwracając wzrok. W końcu znudziło go przyduszanie mnie do ziemi. Wstałam, otrzepałam się i fukając, spojrzałam na niego. - Dzięki, litościwy panie. - parsknęłam, po czym odwróciłam się w swoją stronę i zaczęłam powoli iść przez las.
- Cześć. - wyszeptał, na co ja zahamowałam gwałtownie na jakiejś ścieżce.
- Znowu ty...? Nie chowaj się, wyjdź do mnie! - przewróciłam znów oczami.
Nagle zobaczyłam, że otacza mnie szara mgła. Z każdej mej strony widziałam we mgle pysk basiora. Jemu ciekła ślina, a mi skakała adrenalina. W sumie, to było nawet fajne. Jednak, przez przypadek, nauczyłam się mocy... rozróżniania czegoś od.. czegoś? Zamknęłam pysk jednemu wilkowi, a to okazał się być ten prawdziwy.
- W sumie, nie przedstawiłeś mi się, muszę wiedzieć, z kim się w jednym kojcu bawię. - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Silent Fear, czy szanowna pani zechce się przedstawić? - odwzajemnił to.
- Przed tobą staje jakże cudowna Nirvana Rachel. - zatrzepotałam rzęsami.
- Zapraszam do tańca. - echo jego rechotu zaczęło się z lekka oddalać.
- Umiesz tańczyć? Nie? To cię nauczę. - odparłam. - Będziemy tańczyć. Ale na moich regułach.
- Matka nie uczyła cię, żeby nigdy nie wpraszać się ze swoimi racjami? - zagadnął na złość.
Oj, zabolało. Położyłam się na dróżce, chowając pysk w łapach. Uroniłam jedną łzę.
- Chodzi o to, że... nie... - podniosłam łeb, po czym pospiesznie wstałam.

<Silent Fear? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!