piątek, 12 sierpnia 2016

Od Patton'a - Trudne zadanie

 - Pattonie?
Młody alfa był bardzo zmęczony kolejnymi treningami na przywódcę. Ponieważ jego mentorka zmarła, czułem się zobowiązany do wychowania go na dobrego alfę samodzielnie. Wiedziałem, że Gustaw, jego dziadek, pochwala moją decyzję. Odkąd zmarł, nic w watasze nie było już takie same, jak na początku. Wypaliliśmy się, wataha z wolna umierała. Patrząc na tego szkraba, powoli odzyskiwałem wiarę w cud. W cud, który miał nadejść. Cud, o którym mówiono w przepowiedniach. A może moje oczy właśnie wpatrywały się w ten cud? Nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Przypominając sobie dawne czasy, w Crow's Cry'u dostrzegałem jego dziadka. Odpowiedzialnego i mądrego alfę z zasadami, litościwego i sprawiedliwego władcę, hojnego i szczerego przyjaciela. Gdy wspomnienia zaczęły wracać, dałem upust wzruszeniu, a czarne jak smoła łzy popłynęły po policzkach, a następnie skapnęły na trawę, plamiąc ją i zmieniając jej kolor z pięknej, soczystej zieleni na bezgraniczną, głęboką czerń.
 - Pattonie? - Głos szczeniaka powoli zaczynał dochodzić do mojej głowy, roznosząc się echem po każdym jej zakamarku, powoli budząc mnie z głębokich przemyśleń. Każde kolejne mrugnięcie oczami przybliżało mnie do świata realnego, a czarne szczenię wyglądało coraz wyraźniej. Głos stawał się wyraźniejszy i bliższy, kolory mocniejsze, powoli wracałem na ziemię. Odzyskując władzę nad ciałem, uniosłem łapę do twarzy i otarłem łzy, rozmazując czarną maź na cały pysk.
 - Tak, Crow's Cry? - Odezwałem się, wciąż nie odzyskując pełni świadomości.
 - Czy coś się stało? - Spytał, delikatnie się uśmiechając. To hipnotyzujące zjawisko zawładnęło moim rozumem na kolejną chwilę. Jego uniesione wargi sprawiały, że przypominał Ginewrę, waderę wiecznie uśmiechniętą i radosną. Jej promienność z każdym dniem zadziwiała mnie coraz bardziej. Nawet znajdując się w trumnie, martwa, wyglądała na szczęśliwą. Sądziłem, że Crow's Cry jest do niej podobny, jednak ta teza szybko została obalona. Cry nie był jak Ginewra. Nie był też jak Gustaw.
Był wyjątkowy.
 - A dlaczego coś miałoby się stać? - Odparłem pytaniem na pytanie, całkowicie oddając się rozmowie z moim alfą. Koniec bujania w obłokach, wracamy do pracy. Było to dość trudne zadanie, nie myśleć. Po prostu się wyłączyć i skoncentrować się na szczenięciu. Poświęcić mu całą uwagę...
 - Z twoich oczu leciała dziwna, czarna maź. Myślałem, że coś ci się stało. Może na wszelki wypadek obejrzy cię Makka, co?
 - Spokojnie, mały. - Położyłem łapę na głowie szczeniaka. - To łzy. - Wytłumaczyłem z promiennym uśmiechem. - Takie same, jak twoje, tylko demoniczne.
 - Urodziłeś się z takimi?
 - Tak.
 - Dziwny z ciebie wilk. - Stwierdził, przekrzywiając głowę. To był uroczy gest. Nie widziałem takiego u żadnego innego szczeniaka. Nie byłem wilkiem. Jednak nie chciałem mu biadolić o demonach, piekle i innych sprawach z tym związanym. Nie chciałem psuć tej chwili.

< Crow's Cry? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!