- Piknik? - powtórzyłam, spoglądając na basiora z niepewnym uśmiechem. - Czemu nie, należy się nam trochę wypoczynku po walce... - wlepiłam wzrok w glebę.
Zginęło dużo wilków, ale cóż ja mogę na to poradzić? Takie jest życie, a jego koło się toczy i toczyć będzie. Nie można go zatrzymać w żaden sposób.
- A więc..? - usłyszałam głos Castiel'a. - Idziesz ze mną?
- Oczywiście, bardzo chętnie. - ruszyłam w jego kierunku.
- No i to rozumiem. - skinął z uśmiechem.
Kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz, samiec wziął w pysk ów koszyk. No, nie mogę odmówić mu świetnych pomysłów. Nawet za czasów szczeniaka miewał szalone.. A teraz? Wariat, nie samiec. Uśmiechnęłam się pod nosem, rozglądając się dookoła. Wszystko było trochę inne, dużo czasu zajmie mi też przystosowanie się do nowego miejsca. Ten świat był inny, taki mniej kolorowy..
- Nad czym tak myślisz? - usłyszałam basiora.
- A, nad niczym zwyczajnym.. Po prostu zastanawiam się, jak to teraz będzie wyglądać.
- A jak ma wyglądać..? Nienormalnie? - wyszczerzył się głupkowato.
- No w sumie... - Odwzajemniłam jego gest. - Chodzi mi o to, że ten świat jest trochę mniej kolorowy.. Brak w nim życia, szczęścia, które było kiedyś.. Wiele naszych straciło życie... W obronie terenów..
- Ach.. O to ci chodzi. - skinął. Właśnie wtedy ujrzałam, iż trzyma koszyk na grzbiecie.
- Ta.. Smutno.
- Nie myślmy o tym. Jesteśmy tu po to, żeby się zrelaksować. - zatrzymał się, ściągając prowiant.
- Masz rację. - przysiadłam, kiedy to Cas zaczął wyjmować wszystko ze środka.
Ja w tym czasie rozejrzałam się po terenie.. Był pusty. Taki nie nasz.. Szkoda.. Że nie ma tu kwiatów.. Zieleni... Wzięłam głębszy oddech, smyrając łapą w ziemi. Właśnie wtedy... Stało się coś, czego nigdy bym nie przypuszczała... Pod moimi łapami zaczęły rosnąć kwiaty!? I trawa?! Wytrzeszczyłam oczy, śledząc to wszystko.. Cas wyraźnie też się zainteresował i spoglądał z uwagą na rosnące róże, chabry, storczyki..
- Co się...
<Cas? :3 trochę zieleni :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!