Kolejny zły dzień. Kolejny dzień bólu. Kolejny dzień tej samej pustki. Ciężko było je wszystkie odróżnić. Ta sama rutyna, towarzysząca mi od paru ładnych lat. Wstajesz, w zasadzie zwlekasz się z posłania. Wybierasz maskę, którą dziś założysz. Wiesz, że noszenie jej sprawia ci ból, dosłownie wyniszcza od środka. Ale nie masz wyboru. Musisz udawać. Nikt nie może widzieć twojego prawdziwego oblicza. Tylko ty. Jest dostępne tylko dla twoich oczu, to twój najpilniej strzeżony sekret. Maskę wybierasz pobieżnie, nie zwracając uwagi na to, jakie nosiłeś wczoraj, czy w zeszłym tygodniu. Nieważne, czy dwa dni z rzędu wybierzesz tą samą maskę. Najważniejsze, aby nikt nie widział tego, co pod nią skrywasz. Nikt, rozumiesz? Niech widzą twój smutek, twoje blizny, ale niech nie poznają prawdy. Prawda jest twoją tajemnicą, a twoje zadanie, to utrzymanie jej pod maską.
- Lost? - Głuche słowo uderzyło mnie nagle, wyrywając z głębokiego zamyślenia. Pobieżnie otarłam łzy, po czym nie odwracając się, odpowiedziałam wilkowi. On znał prawdę. Nie był ślepy, jak inni. Jednym słowem, jednym spojrzeniem, potrafił zerwać maskę.
- Witaj, Simon.
- Mieliśmy dzisiaj wyjść na spacer, zapomniałaś?
No tak. Spacer z przyjacielem. Chwila szczęścia. Chwila, kiedy nawet prawda okazuje się kłamstwem. Szczery uśmiech, szybki oddech, rytmiczne bicie serca. Nic cię nie boli, nie myślisz. Żyjesz jak we śnie. Niestety, sen bywa ulotny. A kiedy się kończy, jest jeszcze gorzej.
- Tak. Przepraszam cię. Właściwie, jestem gotowa. Możemy wyjść. - Rzekłam szybko, założyłam na plecy gitarę, po czym odwróciłam się w stronę basiora. Zlustrował mnie wzrokiem, po czym rzucił:
- Płakałaś.
- No shit, Sherlock. - Mruknęłam, pociągając nosem i poprawiając pokrowiec. Ten uśmiechnął się smutno.
- Dlaczego dzisiaj? Nie widziałem cię płaczącej od dłuższego czasu. Co się stało?
Jedna litera. Tylko on tak robił. ''Coś się stało?''. Najbardziej drażniące pytanie na świecie. Chyba kurwa widać, że coś się stało, idioto! Tylko jemu udawało się to zauważyć. Znał mnie. Jedno spojrzenie, i już wiadomo, że coś się stało, że Lost znowu jest smutna, znów ktoś ją skrzywdził... albo to ona skrzywdziła siebie. Oszczędził zbędnego pytania. Zapytał, co się stało. Kwestia jednej litery, a od razu chcesz mówić. Wiedział, że odpowiem. Nie ponaglał. Czekał.
- Nie tutaj. - Odparłam, po czym bez słowa wyszłam z jaskini, mijając przyjaciela. Ten odwrócił się podążył za mną. Już po chwili zrównał ze mną krok. Lubiłam to. Kiedy szedł obok, czułam jego wsparcie. - Gdzie idziemy?
- Dziś jest tak ciepło i słonecznie... Chodźmy nad jezioro. - Oznajmił, na co pokiwałam entuzjastycznie głową, zgadzając się. Oszczędzałam słowa, odzywałam się w konieczności. Słońce... Nie widziałam go od dawna. Nadal widzę je jak przez mgłę. Czarne chmury, wiszące nade mną, skutecznie je przysłaniają. Docierają tylko przebłyski. Tylko w jego obecności.
Choć tereny były nowe, zdążyłam już je poznać. Czułam się, jakbym mieszkała tutaj od zawsze. Znałam każdy zakamarek. Miałam ulubione miejsca, w których czułam się troszkę lepiej. Mój mały, nowy świat, a jednak tak dobrze znany. Skróty. Lubiłam je. Nigdy nie wiedziałeś, czy rzeczywiście dotrzesz na miejsce szybciej, czy też zgubisz się i będziesz błądził przez kolejne kilka godzin. Simon to wiedział. Kiedy stwierdził, że pokaże mi jakiś skrót, od razu lekko się uśmiechnęłam.
- Prowadź. - Rzuciłam. Uśmiech już zdążył zniknąć. Jednak nie entuzjazm. Niestety, wiedziałam, że za chwilę czeka mnie trudna rozmowa.
- Dobrze, więc powiedz o co chodzi. - Rzekł Simon, po czym spojrzał na mnie błagalnie. - Proszę, Lost, to dla mnie ważne.
- Niech będzie. - Mruknęłam. - Jedno zdanie: mam partnerkę do końca tygodnia.
- Nie rozumiem.
- Tak powiedział. I tak też się stało.
- Czekaj, czekaj... Mówisz o...?
- Mhm. North Star. Wilk z innej watahy. Zawsze niosący pomoc, czuły, dobry. Pokazał swoje drugie oblicze, pokazał... w najokrutniejszy sposób. Dowiedziałam się sama. Dociekliwość, to chyba nie jest dobra cecha, ale gdyby nie ona, żyłabym w błogiej nieświadomości. Zapytałam wprost, co się stało. Odparł, że w sumie głupio mu to mówić. Nie dostał w pysk. Nie rzuciłam się na niego. Nie rozpłakałam się przed nim. Obdarzyłam go jedynie zimnym spojrzeniem... i tyle mnie widział. Poszłam na spacer, musiałam jakoś odreagować. Niestety, ukojenie przyniósł dopiero ból.
- Przykro mi, Lost... - Westchnął. - Nie jestem na bieżąco, jeśli chodzi o twoje życie. Oddaliliśmy się od siebie...
- Niestety.
- Nigdy więcej cię nie zostawię, obiecuję. - Powiedział, lekko mnie obejmując. Zamknęłam oczy. Zawsze to robiłam. Najpiękniejszych momentów w swoim życiu nie można widzieć, można je jedynie poczuć. Dlatego zamykamy oczy przy pocałunku, przytuleniu, czy kiedy nabieramy w łapy piasek i powoli go wysypujemy, czując jak przelatuje nam przez palce. Robimy to, by całkowicie oddać się tej przyjemności, wyłączamy myślenie, wyłączamy zmysły. Cieszymy się chwilą.
- Obiecujesz? - Wyszeptałam.
- Przyrzekam.
- To dobrze. - Uśmiechnęłam się. - Wiesz, tęskniłam za takimi chwilami.
- Jakimi?
- Spędzonymi z tobą, z przyjacielem. Z kimś, kto cię nigdy nie zostawi, komu możesz powierzyć swoje sekrety bez obaw. Przy tobie jestem sobą... chyba.
- Chyba?
- To skomplikowane.
- Chcesz powiedzieć, że przede mną też bawisz się w maskaradę?
- Nie wiem. Oszukuję wszystkich... łącznie ze sobą.
- A ja wiem, jaka jesteś naprawdę. Pomimo tego. - Uśmiechnął się. - Chodźmy być emo gdzie indziej... Widzę, że kręcą się tutaj inne wilki. Swoją drogą, nigdy ich nie widziałem. - Powiedział, przyspieszając kroku.
- To nowi. - Oznajmiłam. - Masz rację, nie będziemy im przeszkadzać. Nie psujmy opinii o watasze. - Dodałam, również szybko odchodząc z tamtego miejsca i udając się w ślad za moim przyjacielem.
***
- Co ci zaśpiewać?
- Cokolwiek.
Wyjęłam gitarę z pokrowca i podałam Simon'owi. Nikt nie umiał grać tak, jak on. Kiedy wspólnie śpiewaliśmy, odczuwałam szczęście. Niestety, robiliśmy to bardzo rzadko... zbyt rzadko. Jednak miałam nadzieję, że to się niedługo zmieni... że nasza przyjaźń odżyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!