Castiel był tak cholernie blisko, nie miałam odwagi się ruszyć. Coś jakby sparaliżowało moje ciało, a ja nie mogłam się wydostać. Z drugiej strony... Chciałam tego, tak bardzo chciałam... Wzięłam głębszy oddech, kiedy to nasze pyszczki się spotkały w delikatnym pocałunku. Poczułam jakby moim ciałem wstrząsnął piorun... Szok... I dziwne uczucie. Po kilku dobrych chwilach basior oderwał się ode mnie, spoglądając na mnie z tym wyszczerzem.
- Z czego ty się... tak.. ś-śmiejesz.. - mruknęłam niezadowolona z faktu, że nie mogę się wysłowić.
- A z niczego... - pochylił się ponownie.
- Castiel... - naparłam na niego łapami. - Powiedz...
- No... Wyglądasz jak pomidor. - Zaśmiał się cicho.
- Um.. Mo-Może faktycznie... - uniosłam lekko swój łeb, aby polizać go po pysku.
Może to nie było tak przyjemne, jak ten pocałunek z wcześniej, ale... ale... mnie się tam podobało, takie delikatne... niewinne...
- Pomidor się odważył... - otarł się mnie delikatnie.
- Ja... ci dam pomidor, Cas.
< Cas? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!