sobota, 10 października 2015

Od Cloud - Przeszłość, czyli zamazany rozdział [Quest #1], cz. 3


Po kilku kilometrach typowego dla szczenięcia, niepewnego, wolnego i dość koślawego marszu, zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście podjęłam jedyną słuszną decyzję i czy nie pominęłam jakiegoś innego wyjścia z tej trudnej jak na tamten wiek sytuacji. Moje wątpliwości szybko zostały rozwiane przez mały podmuch wielkiego huraganu, zwanego przeszłością. Wiedziałam, że nie trafiłam na swoją planszę, a talia jaką mi przydzielono jest słaba - ale wszystko idzie zmienić za pomocą jednego, samodzielnego ruchu w przód, który charakteryzował się tym, że był niemalże niemożliwy do zrobienia. Nie kłóćmy się, potrzebowałam czyjegoś wsparcia, a głosy w mojej głowie, które znów zaczęły dawać o sobie znać, nie dawały mi go zbyt wiele. Potrzebowałam ojca. Desperacko spoglądałam w przestrzeń, próbując odnaleźć w dali coś, co nie przypominało ciągnącej się w nieskończoność ścieżki, którą podążałam. Wreszcie zauważyłam rozstaj - nie był to pocieszający widok. Stanęłam przed trudnym, choć jednocześnie dziecinnie prostym wyborem, polegającym na podążeniu jedną z dwóch dostępnych ścieżek. Naturalnie, gdybym tylko miała zdolność wyczucia zapachu własnego ojca, wybór byłby oczywisty, jednakże z dwóch przyczyn nie stał się takim: nie znałam zapachu swego ojca, a w zasadzie w ogóle nie umiałam rozpoznawać zapachów - to był drugi czynnik, składający się na przyczynę jednej z większych porażek i jednocześnie zwycięstw w moim życiu. Wybrałam jedną z dwóch możliwych opcji, wciąż zastanawiając się nad powrotem i zmianą decyzji. Z każdym kolejnym krokiem możliwość i chęć zawrócenia malały, zaś lęk zmieszany jednocześnie z pewnością słuszności mojej decyzji zawładnęły mną na dobre, dodając mi skrzydeł i podcinając je, co stanowiło idealny złoty środek - szłam odważnie, wciąż pozostając czujną. Każdy przebyty metr stanowił dla mnie duży wysiłek, ale wiedziałam, że jeśli postąpiłam słusznie, ojciec może znajdować się tuż za najbliższym zakrętem, a wraz z nim szansa na rozpoczęcie lepszego życia. Był środek dnia, więc nie zważałam na drobne gałęzie, leżące pod moimi łapami, przechodziłam po nich chętnie, bez zastanowienia głośno łamiąc słabsze z nich.

 - Kto idzie? - Usłyszałam głos dochodzący z dali, jednak w tamtej chwili, gdy serce zaczęło szybciej bić, a emocje przejęły kontrolę nad zdrowym rozsądkiem, byłam pewna, że właściciel głosu jest tuż obok mnie i nie mogąc pogodzić się z tą myślą, zaczęłam uciekać na oślep, co było kolejnym błędem często popełnianym przez młode wilki. Po kilkuminutowym biegu nie byłam już pewna, czy goni mnie ktoś realny, czy postać, którą moje zszarpane nerwy kazały stworzyć mojej wyobraźni, abym zaczęła się ruszać. Chciałam odpocząć, więc przycupnęłam na dobrze zacienionym, schowanym w gęstwinach kamieniu, a wówczas wydarzyło się to, co na zawsze odmieniło moje życie. Finał ten historii, której ostatnie wydarzenia wspominałam w mniej szczegółowym opisie swej przeszłości, okazał się mieć zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki: znalazłam bowiem watahę i dorosłam w spokoju i poczuciu bezpieczeństwa, jednak bez prawdziwej rodziny i w ciągłej obawie, że matka mnie odnajdzie. Wciąż zastanawia mnie jedynie postać mojego ojca, którego nigdy nie znałam, a zawsze tak bardzo tego pragnęłam. Mawiają, że to, czego pragniemy najbardziej, bardzo często okazuje się czymś w rodzaju zakazanego owocu i często otrzymanie tego nie kończy się dla nas pozytywnie. Wciąż jestem ciekawa, jak potoczyłyby się moje losy, gdybym wybrała drugą ścieżkę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!