sobota, 17 października 2015

Od Black Orchid - Zatańczmy, a cisza niech dla nas gra!

Leżałam w jaskini wpatrując się w tańczące płomienie. Drewno dorzucone do paleniska przyjemnie strzelało pod wpływem ciepła. Zastanawiałam się nad sensem mojego istnienia. Odchodząc z rodzinnego domu straciłam bliskich, którzy iż traktowali mnie jak ścierwo byli dla mnie najważniejszą rzeczą w tym świecie. Kilka tygodni temu byłam świadkiem morderstwa moich przyjaciół. Teoretycznie straciłam wszystko i miałam tylko siebie. Coś jednak powstrzymywało mnie przed odebraniem sobie życia. Właśnie ten powód prześmignął bezszelestnie przez ciemniejsze odmęty jaskini - Mirror. Odebrał życie samcom, których uważałam za przyjaciół. Po tym zdarzeniu to właśnie on stał się moim jedynym przyjacielem. Straciłam rodzinę, poczucie bezpieczeństwa, resztki wartości, które drzemały gdzieś we mnie. Ów samiec nadał mi je na nowo, ukazał co znaczy życie bez strachu i cierpienia, życie w harmonii, nauczył mnie śnić... jednak dlaczego te sny były tylko o nim? Wstałam rozglądając się dookoła. Basior, którego wyraźnie słyszałam teraz leżał z zamkniętymi oczami na swoim posłaniu. Wiedziałam, że tak na prawdę mnie obserwuje. Mimo iż powieki przysłaniały jego piękne, głębokie oczy, wierzyłam, że ciągle czuwa, nasłuchuje gotów by znów stanąć do walki. Byłam w pełni świadoma uczuć, które do niego żywię... tyle zdrad, tyle bólu w przeszłości... nie mogłam zapominać o tamtych samcach, którzy bez większego zastanowienia dawali mi całusa w policzek, po czym lizali się z innymi waderami. Jednak do głosu zawsze dobijały się odczucia z serca "Dlaczego mam skreślać kolejnego, może ten będzie inny?!". Tyle razy przejechałam się na tych podpowiedziach... miałam już tego dość. Z przemyśleń wyrwał mnie dziwny dźwięk oraz fakt, że basiora w którym jestem zakochana nie ma na posłaniu. 
- Coś się stało? Stoisz i patrzysz się na mnie od kilku minut... - Usłyszałam delikatny głos za plecami. 
- N-nie! - Zaczęłam się jąkać - Wszystko dobrze... tylko... 
- Co? 
Zamilkłam, a na moich policzkach zaczęły pojawiać się wyraźne rumieńce. Opuściłam łeb, a grzywka jak zawsze opadła na me oczy. Coś jednak nie było takie samo, samiec nie odszedł a przybliżył się. Poczułam jak jego łapa powoli przesuwa się po rozpalonym policzku, dotyka włosów unosząc je do góry i ukazując zakłopotane ślepia. 
- Black, możemy chwilkę porozmawiać? Tylko... nie w jaskini. 
Nie mogąc wydobyć z siebie słowa delikatnie pokiwałam głową, na co basior zareagował delikatnym uśmiechem. Łapa, która wciąż podtrzymywała moją grzywkę powędrowała za ucho zagarniając za nie również włosy. Wyszliśmy z jaskini i po chwili znaleźliśmy się nad Wodnym Sercem, zastanawiało mnie dlaczego wybrał akurat to miejsce... 
- Chciałem z tobą porozmawiać na dość krępujący temat... mam nadzieję, że za to co powiem nie oberwę w pysk, ani nie znienawidzisz mnie do końca swojego życia. 
- Raczej nie ma takiej opcji. - Odpowiedziałam starając się ukryć zdenerwowania. 
- No więc... - Zaczął Mirror. 
- Patrz! Spadająca gwiazda! - Zawołałam patrząc w niebo tym samym przerywając jego wypowiedź. 
- Pomyśl życzenie, powinno się spełnić. 
- Już... chcesz wiedzieć o co poprosiłam? 
- Powinna to być twoja tajemnica, ale jeśli chcesz, możesz mi ją zdradzić. 
- Chciałabym zatańczyć... nigdy nie tańczyłam wolnego, a zawsze chciałam się nauczyć, albo chociaż zatańczyć z kimś, kto potrafi ruszać łapali lepiej ode mnie. 
- Nie jest to takie trudne, chodź, pokażę ci. - Powiedział podając mi łapę. 
Stanęliśmy naprzeciwko siebie, Mirror objął mnie w talii natomiast ja zarzuciłam mu łapy na szyję. Zaczął prowadzić, a moje łapy odruchowo zaczęły powtarzać jego kroki. Po kilku sekundach wychodziło nam to całkiem płynnie, przysunęłam się trochę bliżej... wydawało mi się, że nie będzie mu to przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie było słychać nic. Wiatr nie ruszał drzewami, woda pod grubą taflą lodu również nie wydawała żadnego dźwięku. Instynktownie oparłam łeb na klatce piersiowej basiora na co on sam zareagował nieco przyśpieszonym oddechem i szybszym biciem serca. Zamknęłam oczy wtulając się w jego sierść, trochę bardziej zacisnęłam uścisk na jego szyi. Czułam się jakby czas stanął w miejscu, pomimo iż płatki śniegu powoli wirowały dookoła nas. Skończyliśmy tańczyć i usiedliśmy na brzegu wpatrując się w księżyc, który akurat odbijał się w zamarzniętej cieczy. 
- Chyba przerwałam ci wypowiedź... 
- Było warto. - Odpowiedział basior uśmiechając się ciepło. - Ale wracając, wiem, że w przeszłości nie miałaś lekko i nie chcę rozgrzebywać tego tematu. Pomimo twojej przeszłości chciałbym poprosić cię o danie mi tej jednej szansy. Zakochałem się w tobie w chwili pierwszego spotkania, tamtego dnia gdy poszłaś poza tereny watahy biegałem jak debil szukając cię w każdym zakamarku... jeśli zajdzie taka potrzeba jestem gotów za ciebie umrzeć, tylko daj mi tę jedną szansę. 
- Zamknij oczy. - Powiedziałam po dłuższej chwili milczenia. Musiało do mnie dotrzeć każde słowo, a w każde poszczególne nie mogłam uwierzyć. Wilk wykonał moje polecenie, ze smutkiem opuszczając łeb. Przysunęłam się bliżej, nachyliłam tak aby moje usta były na wysokości jego warg. Powoli dotknęłam jego nosa swoim po czym spokojnie pochyliłam łeb zarazem całując mojego wybranka. Oczy wciąż trzymałam zamknięte, jednak czułam jak jego łapa ostrożnie układa się na moim policzku przyjemnie go ogrzewając. Na ślepo oparłam łapy na klatce piersiowej Mirror'a i delikatnie ciskając dałam znak aby odchylił się do tyłu. Końcowy efekt był taki, że jego łeb znajdował się pomiędzy moimi łapami, leżeliśmy prawie cali ukryci w śniegu, czułam jak oplata mój ogon swoim ogonem, po raz kolejny pocałowaliśmy się, jednak ja wciąż miałam zamknięte oczy. Rozkoszowałam się tą chwilą splątując nasze języki w miłosnym tańcu ukazującym miłość, przywiązanie, lojalność, wierność oraz oddanie drugiej osobie. Cała chwila nie trwałą długo, jednak była zdecydowanie jednym z przyjemniejszych doznań w mym nędznym życiu. 
- Daleko stąd do domu, prawda Mir? - Zapytałam odrywając się na chwilę od dalszych pocałunków. 
- Mogę nas tam zabrać w kilka sekund jeśli nie chcesz iść. 
- Jeżeli możesz , to poproszę. - Wydusiłam z siebie z uśmiechem na pysku. Po owych słowach jedyne co zobaczyłam to krótki błysk, a po chwili jedynym światłem był lekko tlący się w kominku płomień. Pozycja w jakiej się znajdowaliśmy nie zmieniła się, nadal leżałam na jego klatce piersiowej. Tuż przed wstaniem nachyliłam się aby dać mu jeszcze jednego całusa, a przynajmniej wydawało mi się, że będzie to ostatni... Efekt mojego pomysłu był taki, że przez następne trzydzieści minut leżeliśmy przy wygasającym palenisku obdarzając się namiętnymi pocałunkami. Tamtej nocy nie spałam już sama, leżałam pod łapą basiora wtulona w jego białą sierść. 
- Dobranoc Mir. - Wydusiłam z siebie zamykając zmęczone oczy. 
- Dobranoc. - Mój partner odszepnął mi do ucha. - I dziękuję. 
- Za co? 
- Za to, że jesteś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!