sobota, 17 października 2015

Od Silence'a - Lustrzane odbicie

Biały wilk powoli podążał przez oślepiające pustkowia. Krzaki znajdujące się na skraju lasu służyły za bardzo dobry kamuflaż, jednak wiedziałem, że niedługo będę musiał go opuścić. Walczyłem inaczej niż inne wilki, większość wyrabia sobie swój styl i późniejszy trening poświęca tylko na podnoszenie swoich umiejętności w jednym kierunku. Ze mną było inaczej... nie walczyłem jedną techniką. Raz atakowałem z zaskoczenia, a innym razem decydowałem się bezpośrednią konfrontację. Uważałem to za pewnego rodzaju atut... jednak przeciwnik, z którym zaraz miałem się zmierzyć znał mnie lepiej niż ktokolwiek w tej watasze. Delikatnie poruszyłem łapami powoli zmieniając pozycję. W ułamku sekundy rzuciłem się w stronę przeciwnika powalając go na ziemię. 
- Wyszedłeś z wprawy... - Wydusiłem nie kryjąc zadowolenia. Jednak już po kilku sekundach uśmiech, który pojawił się na moim pysku przerodził się grymas niezadowolenia. Wilk zaczął się śmiać, a jego sierść zaczęła zostawać pomiędzy moimi palcami. Po chwili zaczęła znikać, tak samo jak ciało tego wytworu. Śnieg dookoła mnie zaczął się poruszać, a spod niego powstały idealne kopie wilka, z którym przyszło mi się zmierzyć w dzisiejszym treningu. Blisko dziesięć wilków rzuciło się na mnie skutecznie pozbawiając mnie broni i zatrzymując moją przemianę w demona. Leżałem rozciągnięty na białym pustkowiu, a jedyne co widziałem to falujące powietrze. W pewnej chwil dziwny byt zaczął przyjmować wyraźne kontury, a moim oczom ukazał się Mirror. Śmiejąc się nachylił się nade mną. 
- Wypadłeś z formy staruszku, nie sądziłem, że dasz się na to złapać. 
W mojej głowie kłębiły się obelgi, które miałem ochotę wyrzucić w stronę wilka. Zamiast tego całą furię wpakowałem w pioruny, które przebiegły po mojej sierści skutecznie unicestwiając wszystkie kopie. Sięgnąłem mój tomahawk i wymierzyłem cios stroną, na której nie było ostrza. Uderzenie ogłuszyło wilka, co umożliwiło mi powalenie go. Ostrze mojej broni znalazło się przy jego gardle, a jego przerażone oczy wlepiły się we mnie. 
- Nigdy nie nazywaj mnie staruszkiem. Możesz tak do mnie mówić dopiero gdy kiedyś będziesz trzymał ostrze przy moim gardle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!