Zain jak zwykle zrobił nam obfite śniadanie, mięso z jelenia i żurawina.
- Skąd wiedziałeś że uwielbiam żurawinę? - Zapytałam.
- Zgadywałem, także ją lubię. - Odpowiedział jedząc owoce. Nagle poczułam okropne skurcze, prawdopodobnie to był ten dzień, dzień narodzin szczeniąt. - Coś się stało? - Zapytał zmartwionym głosem.
- T-to już dzisiaj... Musimy iść do Makki... - Powiedziałam trzymając się za brzuch.
- Chodź, pomogę ci. - Powiedział wyprowadzając mnie z jaskini, idąc w kierunku jaskini uzdrowicielki.
***Kilka minut później, gdy dotarliśmy do Makki***
- Połóż się na tej półce skalnej. - Powiedziała uzdrowicielka. Nagle poczułam jeszcze mocniejsze bóle, jakbym miała za chwilę urodzić. - Tak, to ten dzień. - Powiedziała Makka. Po jednej niecałej godzinie zobaczyłam trzy małe, puszyste kuleczki przed sobą.
- Jak je nazwiemy? - Zapytał Zain.
- Aravel, Niko... - Mówiłam imiona dwóch z nich po czym jeden ze szczeniaków przemienił się.
- I Spirit. - Powiedział troskliwie Zain.
- Mama? - Zapytało jedno ze szczeniąt, po czym przytuliłam je wszystkie.
- Są naprawdę piękne. - Powiedziała Makka. Po porodzie powróciliśmy do jaskini ze szczeniakami, zastaliśmy tam Crystal.
- One są twoje? - Zapytała przyglądając się szczeniakom.
- Tak... - Powiedziałam z troską po czym poszłam spać obok szczeniąt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!