Słońce grzało nad nami ogrzewając watahę, w tym mój przytulny dom i oświetlało ją. Był to maj, dnia szesnastego. Ta data jest dniem moich urodzin. Gdy otwarłam zaspane i zaklejone ślepia, dostrzegłam trzy postacie. Białą waderę i moją matkę Lunę, basiora o nienaturalnym umaszczeniu - ojca Castora i małą wiecznie rozbrykaną wilczycę Kasumi, moją siostrę. Z tej wiecznie kipiało radością. Pierwszy rok życia minął tak samo radośnie, jak w naturalnej wilczej rodzinie. Polegało wyłącznie na zabawie. Czas mijał nieubłaganie. Po trzech latach wyruszyłam z moją siostrzyczką z watahy w szczytnym celu. Celem było znalezienie drugiej połówki. Jednak w połowie drogi się rozdzieliłyśmy. Od tamtej pory już jej nie spotkałam. Po pół roku dotarłam tu i poznałam swój los. Zakończy się w tymże przepięknym miejscu. Przypadkowo idąc dróżką i rozglądając się na boki, nie zauważyłam niczego. Usłyszałam szum i natychmiastowo się obróciłam. Myślałam że to znowu jakieś szumy i zakłócenia moich myśli, jednak była to pewna istota. Nic w zasięgu wzroku, nic w zasięgu węchu. Nic. Tylko otaczający las. Przeraziłam się nieco.
- Kto tu jest?- spytałam przerażona, przełykając słone łzy strachu. Nie usłyszałam jednak odpowiedzi. Tylko kolejny szum. - Kto tu jest? - powtórzyłam ponownie. Gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam wilka. Zanosiłam się na krzyk z przerażenia. On podbiegł do mnie od tyłu i położył mi łapę na pysku bez żadnych delikatności.
- Zamknij się, albo ja ciebie zamknę. - powiedział, na co ja ucichłam. - Jestem Gwardzistą tej Watahy i bronię jej terenów. Co tu robisz, hę?! - dodał głośniej i trochę uwolnił uścisk.
- Ja... Ja tylko... Ja... - zaczęłam się jąkać, nie wiedząc, co odpowiedzieć i myśląc, że wilk uzna moją odpowiedź za głupią.
- No mów! - krzyknął .- Po co tu jesteś i kim jesteś?!
- Mam na imię Cassydy. Wyruszyłam z mojej rodzinnej Watahy, by znaleźć drugą połówkę i nową Watahę. - odpowiedziałam, a moje serce biło tak mocno, jak nigdy wcześniej.
- Dobra, zaprowadzę cię do Alf, one pomyślą nad tobą. - rzekł i zaczął pchać mnie w stronę wielkiej jaskini. Tam przeprowadziłam długą rozmowę z Alfami i zostałam przyjęta do Watahy.
- Decron'ie, oprowadź ją. Aha, ta wadera mieszka z tobą od dzisiaj. - powiedział Flash i wyszłam z Decron'em z jaskini. Chodziliśmy po terenach, a on nic nie mówił. Tak jakby... Nie lubił mnie. W końcu wróciliśmy do naszej jaskini. Zauważyłam jajo.
- Jaki słodki! - zawołałam podbiegając.
- Zostaw go! - warknął samiec. - Idź, zrób sobie legowisko w tamtym pokoju.
Wykonałam to polecenie i później jedliśmy kawałek sarny. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem.
<Decron? Może dokończysz? Od ciebie zależy, co dalej ;3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!