Zatrzymałem się i zdziwiony zlustrowałem trzymającą się za głowę waderę.
- Em... Wszystko dobrze? - zapytałem starając się nie zaśmiać. Bądź co bądź to było zabawne. Spojrzała na mnie przymkniętymi oczami. Trzepnęło nią lekko. Wyglądała jakby jeszcze przed chwilą spała.
- Tak, dobrze. - odrzekła zmieszana.
- Chcesz wrócić do jaskini?
- Przed chwilą tam byliśmy, czuję się dobrze. - powiedziała wyraźnie. Wzięła głęboki wdech i na chwilę odwróciła wzrok.
- Okey, to gdzie idziemy? Masz jakiś fajny pomysł? - spytałem zwracając ponownie jej uwagę.
- Możemy iść do Lasu Dusz, a z niego na jakąś łąkę, czy polanę. - zaproponowała po niedługim namyśle.
- Ruszajmy. - rzekłem entuzjastycznie, a ona z nikłym, jakby smutnym uśmiechem za mną ruszyła. Zdecydowanie była myślami w odległej galaktyce.
***
Szliśmy gęstym lasem, nie odzywając się słowem. Lost chyba nawet nie zwracała uwagi na rzeczywistość. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Zacząłem cicho się wycofywać. Zaraz wskoczyłem na grubą gałąź. Wilczyca szła powoli, więc bez problemu trafiłem ją kilka razy pod rząd gałązkami.
- Huh? - odwróciła się i szybko dojrzała mnie pośród gałęzi. No cóż, dopóki nie powie ''daj mi spokój'', nie dostanie go. - Zachowujesz się jak szczeniak.
- A t... - przerwała mi torebka, którą dostałem w pysk. Spadłem z drzewa, na miejsce, w którym przed chwilą stała wadera. Pochwyciłem torbę i ruszyłem w pogoń. Byłem pewny, że jestem tuż za nią, jednak to było chyba tylko wrażenie. Wybiegłem na rozległą polanę. Nigdzie nie mogłem jej dostrzec. Wtem coś uderzyło mnie od boku, a ja wpadłem do dość szerokiego strumienia. Byłem prawie cały mokry. Za kilka chwil podeszła wadera. Jej triumfalny uśmiech sprawił, że nieco ochłonąłem.
- Musiałaś wrzucić mnie do wody, prawda?
- Zemsta. Była bardzo słodka. - odrzekła. Westchnąłem przewracając oczami. - Nic się przecież nie stało, wystarczy, że odłożysz bluzę do wyschnięcia.
- Czyżbyśmy zamienili się jakoś umysłami? Bo wiesz, przez ostatnie kilka godzin zachowywałaś się zupełnie inaczej. - zsunąłem z siebie bluzę, która teraz mogła by robić za szmatę. Cała brudna i mokra. Bardziej jednak przejąłem się tym, że można było teraz zobaczyć liczne blizny na moim grzbiecie, łapach i karku. Na szczęście, jak się spodziewałem, Dream nie zwróciła na to chyba większej uwagi.
- Po prostu tamten atak nie mógł ujść ci na sucho. - powiedziała szeroko się szczerząc. Mimowolnie się zaśmiałem.
- Jeden suchar nie wystarczy żeby mnie dobić.
- Nie mam zamiaru. - Tym razem nie będzie jak na jeziorze. Chociaż...
- Ha! - zawołałem wyskakując z wody, zostawiając za sobą także całą przemoczoną Lost. - Mi nie można ufać, mogłaś się tego spodziewać. - powiedziałem już ciszej. - Jesteśmy teraz przynajmniej kwita.
- Nie bądź tego taki pewien. - odrzekła. Usiadła obok mnie, na trawie. Właśnie... Trawie. Jak mogłem nie zauważyć?
- Kiedy to się stało? - posłała mi pytające spojrzenie. - Kiedy znikł śnieg?
- Niedawno.
- Ale jak?
- Nie wiem. Chyba nikt nie wie. No, może oprócz alf.
-Wiesz co... Mam pomysł. - zacząłem po kilku minutach ciszy. - Ściemnia się, więc może przenocujemy tu? Można też rozpalić ognisko, szybciej wyschniemy. I upiec te teraz całkiem mokre ptaki z torby. - zaproponowałem czekając na jej reakcję.
<Lost In Dreams? Brak mi już nawet wymówek xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!