UWAGA! TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Cała jaskinia pogrążona była w głębokiej czerni. Przez niedokładnie zasłonięte okna wpadały kolejne promyczki słońca skutecznie oświetlając podłogę pełną pustych butelek. Obserwowałem tereny porośnięte trawą w ciepłym, zielonym kolorze... co chwilę unosząc kieliszek do ust. Wieczny syndrom dnia następnego ciągle dawał mi się we znaki. W przerwach pomiędzy myślami nad samobójstwem, a obserwacją parek radosnych wilków "badałem" metalową kończynę. Przed oczami wciąż miałem scenę wybuchu... lejący się kwas, zakrwawiony stół operacyjny...
- Silence! - Głos dochodzący zza drzwi przerwał powrót potwornej przeszłości.
Nie odpowiedziałem, nie chciałem odpowiadać... a może po prostu nie mogłem. Może czegoś się bałem...
- Silence! - Tym razem krzyk z zewnątrz powtórzył się doprawiony uderzeniami o drewnianą, ruchomą ścianę. Nie doczekałem się trzeciej próby wejścia po dobroci. W ułamku sekundy zawiasy zostały wyłamane, a drzwi z dębowych desek runęły na ziemię wpuszczając do środka silne światło.
- Czego chcesz, Patton? - Zapytałem z obojętnością w głosie.
- Może w końcu wyszedłbyś na dwór?
- Po co...?
- Nie wiem, po coś! Może po to, żeby nie gnić wiecznie w jednym miejscu.
- Już nawet nie mam gdzie tkwić... straciłem nawet najgorsze koszmary. Moje życie to jebana pustka...
- Skończ pierdolić i chodź. Musisz się ruszyć. Zobacz jak wyglądasz...
- Jak wilk, który nie ma już nic do roboty na tym świecie.
- Mam dość, jako Beta Watahy Krwawego Wzgórza nakazuję ci wywlec się z tej jaskini! Może pójdziesz na zwiad...?
- Dobrze, ale mam prośbę... - Wyszeptałem.
- Jaką?
- Powiedz mi jakie watahy są do nas wrogo nastawione.
- To twoja prośba? Do niedawna jeszcze to pamiętałeś...
Smętnym spojrzeniem przeciągnąłem po pustych butelkach. Samiec westchnął ciężko, po czym zaczął wymieniać:
- Wataha Samotnej Skały, Walecznych Wulkanów i Górskiego Potoku.
W moich oczach pojawił się błysk. Patton na pewno to widział, musiał widzieć!
- Dziękuję ci! Dzięki! - Krzyknąłem wybiegając z jaskini. - *Wytnę ich... wybiję tylu ilu zdołam! Będę zdychał powoli, tracąc krew... zabierając ze sobą kolejne istnienia! Podam każdą pozycję strategiczną, ale życia starczy mi tylko na jedną...*
Najbliżej była wataha Walecznych Wulkanów... Bez namysłu przedarłem się przez granicę. Łapą, która posiadała palce pochwyciłem tomahawk i nieustannie brnąłem w głąb nieznanego mi lądu. Trzydzieści minut.... godzina... półtorej... Brak patroli!? Brak śladów egzystencji?! Co to kurwa ma być?!
W pewnej chwili moje zmęczone oczy przykuł dziwnie rosnący bluszcz. Wyglądał jakby ktoś chciał aby rósł właśnie w tamtym miejscu, zwłaszcza, że w pobliżu nie rosły rośliny tego typu. Zacząłem skradać się do przysłoniętej jaskini. Jak grom wpadłem do wnętrza, przeżywając spory zawód, a zarazem dostając dawkę zaniepokojenia.... Każda ściana, całą podłoga, a nawet sufit pokryte były śladami pazurów, krwi, ognia i szczęk. Jama nie była głęboka. Za to jej długość była dość imponująca. Zacząłem zagłębiać się w czeluści piekła... zresztą po raz kolejny. Pierwsze odosobnione pomieszczenie z drzwiami zrobionymi z wielkiego, okrągłego głazu. Z racji, iż był od odsłonięty, bez zbytniego problemu wszedłem do środka. Na wejściu powitał mnie odór zgnilizny i nieprzyjemny widok. Tysiące, jak nie setki pentagramów, odwróconych krzyży i pięcioramiennych gwiazd widniało na ścianach... napisane prawdopodobnie krwią. Przemieszczając się po owym pomieszczeniu natknąłem się na coś. Mały piedestał, na którym leżał dziennik, pióro i kałamarz. Mogę powiedzieć, że ostatnim płynem jaki się w nim znajdował, nie był czarny atrament. Tamta ciecz prawie na pewno miała czerwony kolor. Otworzyłem książkę na pierwszej stronie, na wstępie powitał mnie napis:
''Witaj, wiedz, że jeśli to przeczytasz, będziemy do siebie bardzo podobni. Nie mogę powiedzieć Tobie dlaczego, jeszcze nie...''
C. D. N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!