No nie daruję. Chyba nie zdaje sobie sprawy z kim zadarł. Co on w ogóle kurna sobie myśli? Że może wejść sobie do obojętnie jakiej jaskini i nie pytając nikogo o zdanie się wprowadzić? Niedoczekanie.
- Słuchaj no, bratku - Warknąłem, kiedy zorientował się, że za nim idę. - Po pierwsze, niegrzecznie jest obrażać kogoś już w pierwszej minucie znajomości, a po drugie, powinieneś poznać resztę współlokatorów, zanim zdecydujesz się na zamieszkanie w tej jaskini.
- Cóż za hipokryta... - Mruknął.
- Gdybyś mnie nie sprowokował, zachowywałbym się inaczej!
- Jasne - Rzucił tylko, po czym zmienił temat. - To kto jeszcze jest mieszkańcem tej jaskini?
- Rathyen - Odpowiedziałem. Właśnie w tej chwili wadera wyskoczyła z krzaków.
- Co ja? - Zapytała, mierząc mnie i Kazan'a wzrokiem.
- Jesteś powalona! - Wrzasnąłem. - Śledziłaś nas?
- Nie, skąd - Mruknęła. - Kim jest ten typ?
- Chce zamieszkać w naszej jaskini - Westchnąłem. - A właściwie już to zrobił.
- Bez mojej zgody? - Warknęła. - Pozwoliłeś mu na to?!
- Nie! - Odkrzyknąłem.
- Jasne! Nie zgrywaj niewiniątka! Było go zabić! - Po tych trzech wrzaskach wiedziałem już co się kroi.
- Ty to byś tylko zabijała, znajdź se jakąś alternatywę!
- I kto to mówi?! - Warknęła. Rzeczywiście, zabijałem częściej od niej. Wiało hipokryzją, ale niezbyt mnie to interesowało.
- Nienawidzę cię! - Oczywiście, dobre argumenty w kłótni to podstawa.
- Wzajemnie!
- Ekhem, przepraszam, że się wtrącam - Mruknął Kazan, a my natychmiast odwróciliśmy głowy. Nie lubię się kłócić z Rath, jest wtedy jeszcze bardziej denerwująca, niż normalnie.
- CZEGO?! - Nasz chóralny ryk rozległ się na jakieś pół lasu.
- Chciałem się zapytać czy jesteście parą? - Zapytał, tłumiąc śmiech.
- NIE! - Ponownie wrzasnęliśmy chórem
- Mogę go zabić? - Szepnęła Rath w moją stronę, na co pokiwałem ochoczo głową.
- Słyszałem to - Odezwał się Kazan. - No weźcie, nie będę wam przeszkadzał. Jaskinia należy do watahy, nie do was. Mogę sobie tam mieszkać, a wy nic z tym nie zrobicie. Więc skoro jesteśmy na siebie skazani, spróbujcie mnie zaakceptować. W sumie, to nie próbujcie. Nie macie wyboru, musicie to zrobić.
- Ma rację - Mruknąłem niechętnie. Głośne westchnienie rozległo się po okolicy. Spuściłem głowę, zastanawiając się co mówić i ostatecznie rozpocząłem swój wywód. - Tak, czy inaczej, roszczę sobie największe prawa do jaskini, ponieważ byłem jej pierwszym mieszkańcem. Zasada numer jeden: nie wchodzimy do cudzych pomieszczeń bez pozwolenia; zasada numer dwa: sami zdobywamy dla siebie jedzenie. Tyle. - Rzekłem. - A, właśnie, nie jestem Silly Fox, tylko SILENT FEAR. - Dodałem, na co Rathyen wybuchła śmiechem.
- Naprawdę go tak nazwałeś? - Zapytała Kazan'a, na co ten pokiwał głową. - Dogadamy się.
< Kazan? Nie miałam na to pomysłu trochę :/ >