niedziela, 6 listopada 2016

Od Corsair'a - Teraz jesteś Zero cz 4


Po kilku sekundach nie dało się lekceważyć świstu zbliżającego się na nasze pozycje. Komputer znajdujący się na moim łbie dał sygnał dźwiękowy, sugerujący odnalezienie zdjęcia, na którym wadera przypomina obecną przywódczynię w więcej niż 80%. Jednak szok wywołany pierwszym trafieniem sparaliżował mnie całkowicie. Ognisko, przy którym siedziało blisko dziewięciu basiorów zamieniło się w stos, natomiast osobniki stojące na straży kolejno spadały z murów, trafione idealnie między oczy. Ci wciąż zdolni do walki zerwali się, aby już po kilku sekundach wydać z siebie ostatnie tchnienie. Rozejrzałem się dookoła, w ostatniej chwili uciekając przed wielką szczęką owczarka niemieckiego. Stałem przerażony, sparaliżowany... bliski rozpaczy. Urządzenie, na którym polegam prawie zawsze, zawiesiło się, uniemożliwiając mi dokładną analizę ciosów przeciwnika. Dosłownie jeden błąd wystarczył, aby płat skóry odszedł od mojego karku, pozostając w zębach samca. Ten bodziec podziałał na mnie dość pobudzająco. Po raz kolejny skoczyliśmy sobie do gardeł, jednak tym razem to moja szczęka miała przewagę. Zacisnąłem ją na pysku psa, dosłownie miażdżąc górną oraz dolną szczękę. Ludzki wysłannik splunął krwią, jednak był za bardzo osłabiony. Nie miał jak ochronić swojego gardła, przez co padł martwy, łapczywie próbując łapać ostatnie tchnienia. W ułamku sekundy całe nasze siły zostały zdziesiątkowane. Ruiny, w których się skryliśmy, aktualnie prawie nie istniały. Cieszyłem się jak głupi, kiedy odnalazłem Plagę. Księga ta może i była starym rupieciem - jak twierdziła większość wilków - jednak był to przedmiot dający minimalne poczucie bezpieczeństwa. Wraz z grupką wilków i wader znaleźliśmy się dookoła rannej samicy, która do tej pory prowadziła naszą grupę. 
- Mieli nie wiedzieć gdzie będziemy! 
- Wystawiłaś nas!
Krzyczeli jedni przez drugich. Przez chwilę wydawało mi się, że każdy jeden był gotów wbić jej sztylet w plecy. Stanąłem pomiędzy rozwścieczonymi resztkami powstańczej rebelii, a ich przywódczynią, wyciągając ku niej łapę. W ułamku sekundy zostałem odepchnięty, a wściekły motłoch zaczął się na mnie wydzierać. 
- Mamy tu swoje zasady!
- Nie wpierdalaj się!
I inne tego typu teksty. Jeden z nich był wyraźnie agresywny, jednak przygotowałem się już na taką ewentualność. Zaznaczyłem sobie pozycję "omdlenie"... Nie musiałem długo czekać, aby jej użyć. Spojrzałem w oczy szarego samca, po czym ze spokojem wskazałem na niego palcem, szepcząc:
- Et elegit vost - Po czym w ułamku sekundy skierowałem wzrok na zaznaczoną pozycję.
Basior stracił przytomność praktycznie o razu, a tłum odruchowo cofnął się, tym razem pozwalając mi podnieść waderę. Pod jej komandem szybko zebraliśmy rannych i przystąpiliśmy do ucieczki, tracąc tym samym ostatnią fortyfikację, która była względnie bezpieczna. Dopiero po godzinie od tych wydarzeń, do mojego umysłu dotarł pisk, sugerujący odnalezienie zdjęcia. Włączyłem rzutnik, a to, co zobaczyłem, praktycznie mnie przeraziło. 
- Char... - Wyszeptałem, a wadera, kierująca naszą grupą powoli obróciła łeb w moją stronę. 
- Coś ty powiedział? - Warknęła. 

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!