niedziela, 6 listopada 2016

Od Adriena - Irytująca Biel

Słońce dopiero wschodziło, kolorując niebo na róż i pomarańcz. Ośnieżone szczyty gór idealnie wpasowywały się w cały krajobraz miejsca, a gdzieniegdzie można było zauważyć zwierzynę skaczącą po stromych zboczach gór. Jedynym niepasującym elementem tego pięknego miejsca byłem ja.
Brnąc dzielnie przez wysokie zaspy, przeklinałem swoje szczęście, a raczej nieszczęście. Nienawidziłem śniegu, który oprócz ładnego wyglądu nie przynosił ze sobą żadnych korzyści. Jeszcze przed chwilą chodziłem po dżungli, lecząc co poniektóre drzewa dotknięte chorobami, gdy nagle, nie wiem jakim cudem, wylądowałem pomiędzy diabelskimi górami przemarznięty do szpiku kości.
Zadarłem łeb do góry, stając niezdarnie na tylnych łapach, by móc się lepiej rozejrzeć, ale jedyne co zauważyłem to irytujący biały kolor. Zachwiałem się i upadłem w śnieg. Niech to szlag, muszę się w końcu nauczyć choćby stania na tylnych łapach. Jedna sztuczka. Czy to tak wiele? Najwyraźniej tak...
Napędzany myślą jaka ze mnie ciota wystrzeliłem do przodu, chcąc wydostać się z przeklętego miejsca. Oczywiście, po prostu musiałem potknąć się o kamień i runąć jak długi do przodu. Warknąłem zirytowany całą sytuacją. 
Jakby jeszcze tego było mało, to wkroczyłem na teren jakiejś watahy, a ostatnie czego mi trzeba to uznanie za jakiegoś wroga i porządne przetrzepanie skóry. W sumie, może wtedy mój mózg zacznie chociaż pracować na minimalnych obrotach.
— Co ty robisz? — Usłyszałem nad sobą głos, przez który gwałtownie się podniosłem. Spojrzałem podejrzliwie na zwierzę przede mną, a jedną łapą byłem już gotowy do ewentualnej ucieczki.
— Dobry. Ja się... eee... zgubiłem — jąkałem się. — Znaczy, ja już chyba pójdę.
Rzuciłem się do ucieczki, wyciskając ostatnie siły, by jak najdalej się oddalić od potencjalnego wroga. Niestety, śnieg nie był tym, do czego się przyzwyczaiłem, przez co moja szybkość spadła o połowę.
— Stój! 

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!