UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WYRAZY, OKREŚLANE MIANEM BRZYDKICH SŁÓW / PRZEKLEŃSTW. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Próbując otworzyć oczy, jeszcze sklejone ze sobą, starałem się wyłapać jakiś chociaż jedyny zapach. Poczułem intensywny zapach wilczycy, a dokładniej mojej mamy, przez co wiedziałem, że jest blisko. Również przez dotyk. Ziewnąłem i wtuliłem się mocniej w jej bok. Poczułem również zapach dwóch innych wilków. Nagle zaczęli rozmawiać między sobą i moją matką.
- No, wygląda dobrze i zdrowo. Trzeba jak najszybciej zabrać go do niego, bo jeszcze się rozchoruje... - mruknął jakiś wilk. Poczułem na sobie jego wzrok. - Ile za niego chcesz?
- Cztery tysiące, nie mniej. - odpowiedział drugi wilk, najwidoczniej będący moim ojcem.
- Proszę, nie zabierajcie mi go! - załkała moja rodzicielka.
- Cicho! Chyba znowu chcesz poczuć sztylet na swojej skórze, hę?! - krzyknął mój ojciec.
Mama wtuliła swój pysk we mnie, a ja nagle otworzyłem oczy. Ujrzałem białego wilka -partnera mojej mamy i jakiegoś czarnego jak noc wilka.
- Widzisz, Germin, jest dużo warty. Potem jeszcze dojdą moce i żywioły. - odparł biały wilczur.
- No, na to wygląda. Dobra, najlepiej jeśli zrobimy to od razu. - rzekł Germin i podszedł do mnie. Rzuciłem się na jego łapę, lecz nie zauważyłem blizny na niej i niechcący zraniłem wilka. Ten syknął z bólu, potrząsnął łapą, przy tym "wyrzucając" mnie w bok, co sprawiło, że uderzyłem o ścianę jaskini. Pisnąłem cicho. Moja matka wstała i kiedy chciała do mnie podejść, ojciec podbiegł do niej i przewrócił ją warcząc.
- Leż, suko!-warknął i wrócił do rozmowy z wilkiem. - Germin, póki ten mały jest taki dość osłabiony i nie będzie skakał "dla zabawy", to zabieraj go i dawaj to, co masz dać. - rzucił.
Czarny wilk rzucił pieniądze na podłogę, a mnie włożył w wór. Oczywiście wpadało do niego powietrze.
- Żegnaj, powiem władcy o tobie. Jaki jesteś uczciwy. Dla niego taka suma to w ogóle nie jest dużo, a dostaje takiego szczeniaka. Och, ile on będzie miał uciechy z nim... - pożegnał się Germin. Zaskomlałem, kiedy niósł mnie sługa tego całego "władcy". - Cicho siedź! Ty masz udawać, że cię tam nie ma! - warknął i potrząsnął worem. Z mojego oka spłynęła łza, a po tym udawałem, że właśnie mnie nie ma.
***Kilka godzin później***
Obudził mnie głos i potrząśnięcie worem.
- *Chyba mi się przysnęło...* - pomyślałem. Po chwili wór otworzył się.
- *Chyba mi się przysnęło...* - pomyślałem. Po chwili wór otworzył się.
- Germinie, ależ on jest cudowny! Pewnie jego moce będą równie dobre, jak on. Wtedy jego moce staną się moje!
- Wiem, władco... To cudownie... - odparł Germin. Ja wyszedłem z wora i zacząłem zwiedzać komnatę. Było to pełno klejnotów. Wszystkie obejrzałem i obwąchałem. Natknąłem się na dziwny kryształ.
- Czy to też jest kryształ? - spytałem.
- Nie, to jest... - sługa nie dokończył, gdyż liznąłem kryształ z ciekawości.- ...sól.
I wtedy dowiedziałem się, że to nie był kryształ, lecz minerał, sól.
- A dlaczego jest takie słone?
- A dlaczego zadajesz głupie pytania? - warknął. Spuściłem głowę i zacząłem węszyć.
***Na następny dzień***
Spałem na starych szmatach leżąc brzuchem do góry. Czy to w tym miejscu, mam... spędzić resztę swoich dni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!