Wlepiłem swe złote w oczy w wilka. Jego białe futro połyskiwało metalicznie, a oczy mogłyby przewiercić na wylot. Zagryzłem wargę tak mocno, że po chwili poczułem życiodajną, ciepłą ciecz spływającą mi po brodzie. Z ukosa spojrzałem na mój bok. Krwawił. Krwawił niewyobrażalnie. Tak, że moje futro na prawym boku pokryło się prawie całe krwią. Co chwilę z rany wypływał jakiś skrzep i coraz więcej krwi. Wiem, że straciłem dużo mililitrów tej szkarłatnej cieczy.
- Więc, z jakiej watahy jesteś? Odpowiadaj szczerze. - uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Z w... - nagle zamilknąłem i zacząłem kasłać krwią. Gardło bolało mnie nieubłaganie.
- Zostawcie go. Już dosyć na dzisiaj. Dobranoc, Ognisty Wojowniku - zarechotał i reszta grupki, przy czym wilki w skafandrach odeszły do innego pomieszczenia za nim i zgasili światła.
Upadłem bezsilnie na podłogę łapiąc oddech. Moje mięśnie pulsowały z wysiłku, na który pozwoliłem sobie, by unieść się na łapy. Chwiejnym krokiem oparłem się o szybę i naparłem na nią. Cholera. Hartowane szkło. Zbicie szyby nie wchodzi w grę, bo gdy to zrobię, miliony, a nawet miliardy milionów kawałeczków szkła wbije się we mnie jak szpilki. Ale mogę wyważyć drzwi. Podszedłem do nich i zauważyłem kilka silnych zamków. Pestka. Naparłem na drzwi. Zapomniałem o wszystkim, byleby wyważyć te pieprzone drzwi. I nic. Nagle usłyszałem jakiś stuk pazurów. Sądzę, że to oni wrócili po dyktafon, którego zapomnieli. Położyłem się udając, że zasnąłem. Zza rogu wyłoniła się wilczyca. Przykuła od razu mą uwagę, gdyż wyglądała, jakby przed kimś uciekała. Nie zauważyła mnie w ciemności. Może to nawet lepiej?
- Kto tu jest? - spytała cicho co chwila rozglądając się na kilka stron.
Wtedy zawyła syrena. Wstałem powoli, a mój bok nadal krwawił. Zacisnąłem powieki i przełknąłem ślinę. Zacząłem walić łapami w drzwi. Wilczyca podeszła tam i próbowała je otworzyć.
- Cholerstwo. - i wtedy właśnie zamek puścił.
Wyszedłem powoli przyglądając się jej. Granitowe umaszczenie, błękitne oczy i ogon, oraz podwójne paseczki pod oczami, które dodawały jej uroku.
- Czyli Ciebie też tu zamknęli. Musimy stąd uciekać. Zanim rozbiorą nas na części pierwsze. No, wstawaj. - pomogła mi wstać, gdyż znów upadłem.
Mimo oporu mojego ciała, wstałem i opierając się o waderę prawą łopatką i udem tak, by nie dotykać prawego boku z jej lewym bokiem, a jednocześnie się o nią opierać. Razem ze mną wybiegła z pomieszczenia i gwałtownie skręciła, ciągnąc mnie obok siebie.
- Tam są! Zamknąć wszystkie wejścia! Powtarzam! Zamknąć wejścia! - darł się ten sam wilk, który mnie nagrywał.
- Nie tym razem. - powiedziała wilczyca na wpół do siebie, a na wpół do mnie.
Skoczyła do otworzonej kraty wentylacyjnej i zamknęła ją za nami. Zaczęła biec i dopiero wtedy zauważyłem, że zamiast łap ma ona racice. I rogi, które ocierały o szyb. O co chodzi?
Wtedy wyskoczyłem z nią z budynku przez inną kratę. Zacząłem osuwać się po ziemi, a ona tylko coraz mocniej mnie trzymała. Biegła przed siebie, jakby to zaplanowała i znalazła jakąś jaskinię.
- Mogę chociaż znać twoje imię? - położyłem się w kącie.
- ... Jestem Kayah. A Ty, Fire Warrior, prawda?
- Kayah? Nigdy nie widziałem cię bez m-maski... - byłem, szczerze mówiąc, zaskoczony.
Wadera cicho zachichotała i uśmiechnęła się, a w jej oku, nie wiedzieć czemu, błysnęła iskierka szaleństwa.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!