- Ojcze, jesteś tu?! - usłyszałem krzyk Sairy dochodzący prawdopodobnie od drzwi, do których aktualnie stałem odwrócony plecami, gdyż byłem niemal całkowicie pochłonięty czyszczeniem mojego ulubionego, srebrnego, wysadzanego szmaragdami miecza. Kiedy jednak dobiegł on moich uszu, natychmiast schowałem go z powrotem do pochwy, a szmatkę, której używałem do tej czynności, odłożyłem na stół, po czym, obróciwszy się w jej stronę, odparłem:
- Owszem, możesz wejść.
Niemal w tej samej chwili okazało się, ze nie jest sama. Obok niej stała bowiem, ze wzrokiem wbitym w ziemię, różnobarwna wadera, która z pewnością nie pochodziła z naszego Klanu.
- Spotkałam ją niedaleko naszej granicy z Viridi Agmen. - wyjaśniła tytułem wyjaśnienia moja córka.
- Mogę spytać co Cię tutaj sprowadza? - zwróciłem się do nieznajomej.
Ta w odpowiedzi rzuciła mi niepewne spojrzenie i oświadczyła:
- Na tereny należące do mojego Szczepu przybył niedawno mocno umięśniony, szaro-brązowy basior, podający się za Wong Kar Wai'a, Twojego szwagra. Twierdzi, że przybył z Chin, aby Was odnaleźć.
- A gdzie on teraz jest? - rzuciłem, nawet nie próbując ukrywać przed nią targających mną emocji.
- Czeka na Was niedaleko krańca ziem należących do mojego Odłamu.
- W takim razie prowadź do niego jak najszybciej, w końcu nie powinien na nas zbyt długo czekać. Po drodze wyjaśnisz mi także czemu sam do nas nie wstąpił.
- Ależ tu praktycznie nie ma nic do wyjaśniania. - zaśmiała się, wyraźnie odzyskując pewność siebie.- Po prostu tutejszy klimat jest dla niego zdecydowanie za chłodny.
- Rozumiem. - potwierdziłem, starając się przewidzieć przebieg spotkania z wilkiem, którego ostatnio widziałem kilka lat wcześniej. Intrygowało mnie również jakie wrażenie wywrze na nim Saira.
Niestety jako że postanowiłam usunąć moją Gisei, trzeba zacząć nową serię opowiadań z tym motywem lub porzucić pomysł.
Decyduję się zakończyć, bo i tak ciągnęłam ją lekko na siłę.
OdpowiedzUsuń