Avalanche zawsze miała talent do wtykania nosa w nie swoje sprawy. Oczywiście, że Cecidisti Stellae maczało łapska w tym masowym zniknięciu wilków, no któż by się spodziewał, gratuluję jej z całego serca niesamowitej mądrości. Savior i moje siostry nie są takimi debilami jak ona i siedzą cicho, choć z ich szeregów zniknęło więcej wilków, a od niej jedynie jedna waderka, i od razu może robić sobie z tego aferę i włazić na tereny mojego Klanu. Co to to nie.
- Avcia, wracaj lepiej do domu, dziecko - Wymruczałem leniwie, jednak dałem po sobie znać, że jestem wyraźnie poirytowany zaistniałą sytuacją i zarzutami, jakie skierowała w moją stronę. - Boli mnie, siostrzyczko, że tak mnie oceniasz.
- Kto inny mógł się przyczynić do zniknięcia tak wielkiej liczby wilków? Wśród nich były szczenięta, Fallen - Ciągnęła nadal, na co jedynie wywróciłem oczami. - O nie, bez takich mi tu. To poważna sprawa. Jeśli to nie ty, może coś nam zagraża?
- Na razie to zagraża tobie - Warknąłem. - Wynoś się stąd i zostaw mnie w końcu w spokoju.
- Najpierw ty zostaw nas... Wygnańcu - Odpowiedź mej siostry sprawiła, że coś we mnie pękło i zaczęło się coś, czego nie byłem w stanie do końca kontrolować. Ogarnęła mnie czysta wściekłość, istna furia. Chęć mordu przejęła wszystko.
- To nie moja wina, że tak się stało! - Wrzasnąłem. Oddech. Opanowanie. Kwiat lotosu.
- Masz na myśli zniknięcie wilków, czy fakt, że zostałeś naznaczony? Zresztą, co to za różnica, w obu sytuacjach kłamiesz! Nic nie dzieje się bez powodu, więc twoje wygnanie również!
- Zamknij się - Wycedziłem przez zęby. - Albo ja to zrobię.
- Nie boję się ciebie, Fallen - Odparła, wlepiając we mnie wzrok. W jej ślepiach zawsze było coś, co respektowałem. Jakby trzymała w sobie ogień, którego nikt nie zgasi, jeśli wybuchnie. - Już nie.
Rozejrzałem się. Staliśmy na środku pustkowia, a w pobliżu nie wyczuwałem nikogo, nawet Silent Fear ze swoim wścibskim nochalem był jakoś wyjątkowo daleko. Nie chciałem póki co wszczynać żadnych konfliktów miedzy mną, a siostrą, ale musiałem też ukrywać to, co naprawdę stało się z wilkami.
- W porządku - Mruknąłem. - Idź sobie. Nie wiem o czym mówisz i nie mam nic wspólnego ze zniknięciem tych wilków. Nie wiem, dlaczego dzieje się tak, jak się dzieje i czemu mój Klan jako jedyny nie został dotknięty. To wszystko, co mam do powiedzenia w tej sprawie. Dziękuję za miłe odwiedziny, siostrzyczko.
- Fall, poczekaj - Powiedziała, jednak nie miałem ochoty dłużej się bawić. Odleciałem na pewną odległość, tak, by nie mogła mnie dojrzeć i patrzyłem, jak wraca na swoje tereny. Zastanawiałem się, co przyniesie kolejny dzień, los... Mimo mojej natury, mój Klan mnie interesował. Obchodziło mnie to, co się tutaj dzieje i dlaczego. Nie wiedziałem, dlaczego te wilki zginęły, ale wiedziałem kto za tym stał. I zastanawiałem się, co z tym fantem zrobić...
< Endless? Althena? >