piątek, 8 stycznia 2016

Od Inspired Death - Przeszłość [Quest #1], cz 2


Miałem nadzieję, że nikt się nie dowie. Rodzice moich ''koleżanek'' zjawili się u moich rodziców rok po moim morderstwie. Nie patrzyłem rodzicom w oczy. Wzrok utkwiłem w ziemi. Do naszej jaskini po chwili wszedł Alfa... To, co powiedział, wstrząsnęło mną. Rodzice zamordowanych mogli zabić mi matkę i ojca, a ja miałem zostać wygnany. Spojrzałem na Alfę jak na wyrocznię śmierci. Żyłem rok w kłamstwie, chciałem powiedzieć o tym rodzicom, ale nie w taki sposób. Zacząłem płakać. Usłyszałem głos ojca.
- Synu, masz powód do płaczu. Zawiedliśmy się na tobie. Nadaję ci imię Inspired Death. Opisuje twój charakter w dwóch słowach. Wiedź, że mamy wyrzuty, ale cię kochamy. - Powiedział ojciec przed śmiercią.
- Inspired... pamiętaj, mknij dalej. Zostaw ten rozdział. My będziemy w twoim sercu. - Powiedziała pocieszająco matka, po czym dodała: - Twój prezent urodzinowy leży na łóżku. - Rzekła krótko powstrzymując łzy. Zacząłem warczeć i płakać. Znano mnie ze sprytu, więc na czas zabicia rodziców pilnował mnie Alfa oraz pięć innych wilków. Wypuszczono mnie i kazano mi spadać. Spojrzałem prosto w oczy zabójców z największą pogardą. Jednakże skoro miałem być wygnany i życie straciło sens, niczego mi nie było szkoda. Poszedłem po prezent. Były to skarpetki, o których marzyłem, jednak w tej chwili myślałem tylko o rodzicach. Dla mnie był to prezent o wartości sentymentalnej. Włożyłem skarpetki i... rzuciłem się na rodziców ofiar. Zagryzłem ich. Zacząłem uciekać. Goniło mnie pięć wilków. Byłem świadom tego, że jak mnie złapią, to mnie zabiją. Ustałem w miejscu. Kroki wilków ucichły. Ucieszyłem się, lecz nie na długo. Wlekła się do mnie kelpie. Zaczęła biec w moją stronę. Uciekałem, po chwili stanąłem. Patrzyłem na kelpie jak na normalne zwierzę, podbiegłem, stwór mnie kopnął. Wiłem się z bólu. Wstałem i ponownie na nie ruszyłem. Życie było mi obojętne. Kelpie była zdziwiona. Prawdopodobnie była przygotowana na pogoń za mną. Skoczyłem na zwierza, ten zaś odwrócił się. Wbiłem szpony w jego łeb. Skoczyłem na grzbiet i zagryzłem.
Usłyszałem jakieś szmery, kontynuowałem bieg. Biegłem bardzo szybko. Zacisnąłem zęby, zamknąłem oczy i powstrzymywałem się od łez. Skarpetki przypominały mi rodziców, postanowiłem, że nie zdejmę ich na dłużej niż godzinę. Zamierzałem nosić skarpetki w każde miejsce, które na to pozwalało. Zmęczony padłem pod drzewem. Sapałem. Chciałem zawyć, lecz nie mogłem, usłyszano by mnie. Zapomniałem z jaskini kolczyka. Był to kolczyk od matki. Ponownie zacząłem mój bieg. Kiedy zbliżałem się do watahy, zwolniłem. Zauważyłem plakat. Według nich już nie żyłem. W sumie to bardzo dobrze. Zabrałem kolczyk, założyłem go na ucho i popędziłem w stronę lasu. Bieg był długi i męczący. Po pewnym czasie padłem. Leżałem na trawie, zasnąłem, bądź zemdlałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!