niedziela, 17 stycznia 2016

Od Crystal - Śmierć najbliższej mi osoby...

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Zaświtał nowy, piękny i chłodny dzień. Wyszliśmy z jaskini na codzienny spacer po terenach watahy. Gdy byliśmy nad Jeziorem Życzeń, siedzieliśmy patrząc w taflę wody. Nagle spłoszone czymś ptactwo odleciało z pobliskich drzew. Zignorowałam to jednak, lecz po kilku minutach dało się słyszeć przeraźliwy ryk. Spojrzałam w kierunku, z którego dochodził odgłos. Krzaki poruszyły się gwałtownie i coś zaszeleściło w koronach drzew. Zza drzewa wyszedł niedźwiedź. Wielkie stworzenie stanęło na dwóch łapach i ryknęło na nasz widok, po czy zaszarżowało w naszym kierunku. Demon stanął przede mną, mierząc niedźwiedzia wzrokiem, ja zaś zawołałam dzieci i kazałam im się schować. Zwierzę podbiegło i wymachując silnymi łapami zaczęło atakować, co jakiś czas rycząc.
- Uciekajcie! Ja go załatwię! - zawołał mój partner atakując niedźwiedzia
- Hector! Karona! Lena! Lećcie do jaskini! - krzyknęłam do dzieci, a te posłusznie odleciały do domu.
- Crystal! - zawołał Demon ostrzegając mnie przed atakiem wściekłego zwierzęcia
- Przecież widzę... - zaśmiałam się i odparłam atak. Już miałam wyciągać topór, gdy okazało się, że zastawiłam go w jaskini. - Cholera... - zaklęłam pod nosem i użyłam jednej z silniejszych mocy atakując rywala. Niedźwiedź ryknął i rzucił się na mnie z zębami. Demon skoczył na niego i pozbawił kilku kłów. tym samym jeszcze bardziej go wnerwiając. Wściekły drapieżnik rzucił nim o pobliskie drzewo z dużą siłą, mocno tym samym raniąc. Podbiegł do rannego i już miał go rozszarpać, ale ja nie mogłam na to pozwolić i podpaliłam futro niedźwiedzia. Ten jeszcze bardziej wściekły ryknął i przygniótł Demona do ziemi. Rzuciłam się na niedźwiedzia i zaczęłam z nim walczyć. Po około pół godziny zaciętej walki pokonałam drapieżnika i z licznymi okaleczeniami podbiegłam kulejąc do rannego partnera.
- Nic ci nie jest? - spytałam ciężko dysząc.
- Nie... wracaj do jaskini... - odpowiedział cicho patrząc mi w oczy.
- Nigdzie się bez ciebie nie ruszę! Wstawaj! - usiadłam przy nim wycieńczona.
- Wracaj do dzieci... ja tu zostanę... - mówił spokojnie, kaszląc krwią.
- Nigdzie bez ciebie nie idę!
- Nie masz innego wyjścia... - rany na jego ciele coraz bardziej krwawiły.
- Co ty mówisz?! Nie możesz mnie zostawić! Wszystko się ułoży! - krzyczałam ze łzami w oczach.
- Zawsze pozostanę w twoim sercu... byłaś dla mnie jedyną... - mówił spokojnie.
- Nie odchodź! Proszę! - łzy płynęły mi po pysku.
- Żegnaj... - szepnął prawie niesłyszalnie, powoli zamykając oczy.
- Nie! - krzyknęłam dławiąc się łzami. Mój partner zginął na moich oczach. Odszedł na zawsze. Siedziałam przy martwym Demonie nadal płacząc jakieś dwie godziny. Potem wróciłam do domu. Musiałam pilnować dzieci. Moje życie się zawaliło, ale nie mogę pozwolić, by runęło do końca. Ze łzami w oczach położyłam się w kącie jaskini i zasnęłam wspominając zmarłego, najbliższego mi basiora. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!