wtorek, 5 stycznia 2016

Od Hurtcalled Life - W drodze na szczyt [Quest #7], cz 3


Wstałam wcześnie. Ruszyłam w stronę areny. Czekało mnie ostatnie ćwiczenie. Nie wiedziałam do końca co będę musiała zrobić. Wilk oznajmił mi, że będę trenować walkę. Coś dla mnie. Walka była o życie. Lekko mnie to zadziwiło, ale nie stawiałam oporu. Miałam walczyć z wilkiem, który ma podobne możliwości i moce do moich. Mi tam pasowało. Walka miała rozpocząć się w południe. Na razie miałam ćwiczyć. Do ćwiczeń udostępniono mi całą arenę. Byłam zadowolona. Ćwiczyłam dwie godziny. Po dwóch godzinach wybrałam się na polowanie. Nie mogłam niczego upolować. Bycie głodnym w trakcie walki nie jest przyjemne. Napływały mnie dość ciemne myśli. Wszystkie amulety na czas walki mi skonfiskowano. Oczywiście za moją zgodą, a zgodę wyraziłam. Po paru minutach usłyszałam cichy tętent kopyt. Ucieszona pognałam za dźwiękiem. Upolowałam łanię, zabiłam ją szybko, ponieważ byłam głodna. Wróciłam do ćwiczeń. Rozszarpywałam manekiny bez wysiłku. Skakałam, biegałam, ćwiczyłam. Po treningu poszłam się zdrzemnąć. Spałam dość długo. Wstałam godzinę przed walką. Przez pół godziny ćwiczyłam, potem usiadłam i odpoczywałam. Nadszedł czas bitwy. Nie pierwszej w moim życiu. Weszłam na arenę raźnym krokiem. Czekałam chwilę.
- Czyżby mój przeciwnik się nie stawił? - Pomyślałam dość głośno. Usiadłam. Czekałam. Po minucie na przeciwko mnie stanął dość tęgi wilk. - Myślę, że mam szanse. - Powiedziałam cicho sama do siebie.
Wilk bez zastanowienia rzucił się na mnie ze szponami. Wcześniej mi mówiono, że nie ma prawa mnie dotknąć przed gwizdkiem. No, ale nie był to najlepszy moment na składanie zażaleń. Uniknęłam wilka. Wilk ponownie się na mnie rzucił. Nic do siebie nie mówiliśmy. Spojrzałam prosto w jego czarne i zimne oczy. Wilk ponownie się rzucił, a ja ponownie uniknęłam jego ciosu. Postanowiłam działać, unikami go raczej nie pokonam. Wzięłam rozbieg i rzuciłam się na wilka. Gryzł mnie, a ja jego. Czułam, że wbił mi się głęboko, ból był niesamowity. Ja jednakże wykorzystałam sytuację i wydłubałam mu jedno z oczu. Wilk zaskamlał głośno. Ponownie się na niego rzuciłam. Kompletnie zapomniałam o pazurze. Gryzłam go bezlitośnie. Wiedziałam, że wygram. Wilk ledwo dyszał. Zadałam mu ostatni cios. Wstałam pokrwawiona i zawyłam triumfalnie. Inne wilki zaklaskały. Wróciłam na skałę. Postanowiłam, że nie będę czekać do jutra i opuszczę to miejsce już dziś. Nie wiem czy kiedykolwiek podejmę się Trzech Wielkich Prób, może kiedyś. Podziękowałam wilkom za szkolenie i miejsce zamieszkania. Spojrzałam po raz ostatni na arenę i popędziłam do Wodospadu Życia. Biegłam bardzo długo. Po kilku godzinnej podróży znalazłam się nad Wodospadem Życia. Rozłożyłam się wygodnie i popatrzyłam w niebo. - Wreszcie w watasze. - Mówiąc to nabrałam i wypuściłam powietrze.
Bardzo męczyły mnie te ćwiczenia, żyję w przekonaniu, że nie podołałabym prawdziwym wyzwaniom. W najbliższym czasie, nie planowałam podróży. Dni spędzone tutaj dają mi dużo radości. Coś zaszeleściło w krzakach. Podeszłam leniwie, ujrzałam tam łanię. Odgryzłam jej jedną z nóg i śmiałam się głośno. Po pięciu minutach łania się wykrwawiła.
- Wiem! Dam ją Nagini, mam nadzieję, że nie będzie mieć wyrzutów o to, że ją zabiłam. - Powiedziałam wesoło. Zatargałam łanię do jaskini, przywitałam się z Nagini i wręczyłam jej mały prezent. Położyłam się spać. Zasnęłam.

QUEST #7 został zakończony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!