poniedziałek, 14 grudnia 2015

Od Silence'a - Smocze piekło [Quest #5]

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

- A więc mówisz, że na terenach watahy można znaleźć smoki. - Szybko skwitowałem odpowiedź młodego samca alfa. 
- Oczywiście, dziwię się, że będą gammą o tym nie wiedziałeś. - Diesel ze spokojem wygłosił swoją frazę. - A co, masz chrapkę na małego pupila? 
- Powiedzmy, że interesuje mnie jego pozyskanie. 
- Licz się z tym, że dorosłego osobnika nie oswoisz. 
- Więc trzeba wykraść jajo. 
- Aby to zrobić musisz ubić wiekową bestię i modlić się, aby umierając nie zabrała ze sobą tego, na czym ci zależy. 
- Potnę go na kawałki jeśli będę musiał. Gdzie mogę je znaleźć? 
- Szukaj niedaleko terenów zakazanych. Nie mam dokładnych informacji na temat umiejscowienia gniazd. 
- Zacznę niedaleko Placu Żywiołów. - Oznajmiłem oddalając się. 
- Miło było cię znać Silence! - Wilk zawołał na odchodne znikając w leśnym gąszczu. Jeszcze tego samego dnia z dokładnością do kilku centymetrów przeczesywałem granicę przy mistycznym placu. Do nosa wyraźnie wdzierał się zapach siarki, a spopielone drzewa wskazywały na niedawną obecność mojego celu. Z każdym krokiem swąd nasilał się, a głębokie odbicia łap w ziemi prowadziły do dziury głębokiej na blisko dwadzieścia metrów i średnicy blisko dziewiętnastu. Przełknąłem ślinę teleportując się na samo dno. Moim oczom ukazało się ogromne leże, ułożone z kości, na których znajdowało się już gnijące mięso. Nad czubkiem owego kopczyka można było dostrzec lśniące w wieczornym słońcu czubki jaj, natomiast nigdzie nie było widać rodzicielki. Jej lokalizacja dotarła do mnie dopiero w chwili gdy oślizgła, śmierdząca maź w białym kolorze kapnęła na mój kark. Domyśliłem się, że jest to ślina. Idąc tym tropem ryj jej właściciela znajdował się dokładnie nade mną. Dreszczyku emocji dodał cuchnący oddech przeczesujący lekko zmrożoną sierść. 
- Witaj. - wyszeptałem sięgając po małe, lecz zabójcze ostrze tomahawka. Jednym płynnym ruchem wciąłem się w łapę, która właśnie zniżała się do mego poziomu w celu zamienienia mnie w krwawą plamę. Ruch ten był wielkim błędem. Po dosłownie dwóch sekundach zawisłem nad rozwartą paszczą potwora. Kilka szarpnięć spowodowało poluzowanie się wcześniej wbitego ostrza, a później upadkiem w przekrwiony przełyk smoka. Ześlizgując się do żołądka ostatkiem sił zdołałem się zaczepić o czerwone wnętrze gardła. - Nie zdechnę, nie w tym miejscu! - Wrzeszczałem sam do siebie, rozpruwając tkankę bestii. Odkryłem przy tym dodatkową zaletę. Łuski, które są kurewsko twarde z zewnątrz, od środka rozłupują się niczym masło. Po kilkunastu minutach panicznej walki o życie udało mi się wybić dziurę, przez którą wypłynąłem... razem z litrami krwi, wylewającymi się z giganta. Patrzyłem jak jego ciało się zatacza, chwieje, przewraca... idealnie na gniazdo. Cały brudny, śmierdzący i klejący od brunatnej cieczy na próżno począłem poszukiwać ocalałego jaja. Usiadłem załamany obserwując parujące zwłoki. W pewnej chwili moim oczom ukazało się osmolone z jednej strony i z lekkim pęknięciem na wierzchniej strukturze skorupy jajo. Musiało wypaść z gniazda w chwili gdy truchło tego bydlaka runęło na ziemię. Z szyderczym uśmiechem na pysku zacząłem wychodzić z nory wielkiej jaszczurki. Żałowałem tylko tego, że dzienną teleportację zmarnowałem na zejście, nie musiałbym wynosić tego dziadostwa. Gdy wyszedłem na świeże powietrze, upadłem na śnieg panicznie się śmiejąc. - Witaj w domu mały, witaj w domu! - Krzyczałem budząc przy okazji wszystkich w okolicy kilometra. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!