sobota, 30 lipca 2016

Od Crow's Cry'a - C.D. Another ''Nocna Walka''


Odczuwałem śmierć każdego kolejnego wilka. Kiedy ktokolwiek z watahy umierał, na moim ciele pojawiała się jedna rana. W głowie słyszałem też imię tego wilka. To był horror. Wyłem z bólu, żalu i smutku, a Cherry jedynie wpatrywała się we mnie, próbując mnie jakoś opanować. Powtarzałem imiona wilków, które zginęły: Flash, Star, Crazy Lightning, Silence, Black Orchid, Another, Diesel... To ostatnie bolało mnie najbardziej. W tamtej chwili straciłem całą swoją rodzinę. Byłem ostatnim Alfą, który żył... A miałem zaledwie parę miesięcy. W pewnym momencie wiedziałem, że Wataha sobie nie poradzi... wyrżną ich wszystkich, jak zwierzęta. Chcąc temu zapobiec, podjąłem dość drastycznie kroki. Wiedziałem jednak, że to jedyne, co mogę zrobić. Choć byłem bardzo młody, nie miałem serca pozostawiać przyjaciół na pastwę losu. Starczy, że zrobiłem to z moją rodziną, przez co teraz zostałem sam, bez nikogo.
 - Wiem, że miałaś mnie pilnować, jednak ta sytuacja wymaga poświęcenia z mojej strony. Proszę, po prostu nie wychodź z obozu. Ktoś musi tu zostać. - Powiedziałem, zwracając się do młodej, skołowanej wadery. - Obiecaj, że nie wyjdziesz za mną!
 - Obiecuję. - Wyszeptała. Skinąłem głową i zacząłem iść w stronę pola bitwy. - Crow? - Zagadnęła, na co ja przystanąłem i obróciłem głowę. Zobaczyłem psyk zatroskanej wadery. Jej wargi delikatnie dotknęły mojego policzka. - Uważaj na siebie.
Uśmiechnąłem się do Cherry, po czym ruszyłem w stronę miejsca, z którego wydobywały się liczne wrzaski konających przeciwników. Byłem w stanie ocenić, czy to nasi krzyczą, czy przeciwnicy. Śmierć kolejnych dwóch wilków dała naszym dodatkowe siły, jednak wiedziałem, że to nie wystarczy. Potrzebują zastrzyku nie tylko energii, ale również nadziei. Dodatkowo, samiec Beta wraz z młodą Deltą wyruszyli na poszukiwanie ciała mojego wujka. Wiedziałem to wszystko, jakbym mógł spojrzeć na każdego wilka z perspektywy jakiegoś powietrza, czy czegoś. Mogłem dowolnie przeglądać wilki i ich poczynania: wystarczyło pomyśleć o danej postaci. Właśnie w tej sposób na bieżąco sprawdzałem, czy moja koleżanka, Cherry, jest cały czas na swoim miejscu. Martwiłem się o nią, tak samo jak o wszystkich, którzy walczyli. Nagle padłem i z głośnym krzykiem obserwowałem, jak na moim ciele pojawia się kolejna rana.
 - *Cloud.* - Usłyszałem w głowie. Tak więc, teraz nie mieliśmy już nawet generała... To wszystko było straszne. Pozbierałem się i szybko ruszyłem w stronę pola walki. Właśnie straciliśmy dowódcę. Patton nadal nie przybył na miejsce... Nie mieliśmy już nikogo, kto byłby w stanie pokierować watahę do zwycięstwa. Tym bardziej cieszyłem się, że postanowiłem ruszyć tyłek i coś z tym wszystkim zrobić. Bo jak nie ja, to kto?
Wysłałem wilkom telepatyczny sygnał, aby popatrzyły na skałę po lewej stronie pola. Stałem w tamtym miejscu i machałem im łapą. Zdziwione miny członków mojej watahy przyprawiały mnie o mały napad śmiechu, jednak wiedziałem, że to nie jest śmieszne. Wiedziałem, że kiedy skończymy walczyć, nie będzie miło, a Makka zrobi mi wykład na temat bezpieczeństwa. Teraz jednak liczyła się wygrana, a nie moje bezpieczeństwo. Spojrzałem na nią. Ona też to wiedziała. Wpatrywała się we mnie z małym, ledwo widocznym uśmiechem. Wilki nadal walczyły, podczas gdy ja przemawiałem do nich telepatycznie, licząc, że mają podzielną uwagę.
 - *Jestem ostatnim żyjącym alfą tej watahy. Przyszedłem do was z obmyśloną strategią walki. Rozproszenie się i walczenie w pojedynkę było naszym najgorszym pomysłem. Wiem, że to głupio, że szczenię dyktuje wam rozkazy, jednak nie mamy wyboru w takiej sytuacji, jak ta. Łucznicy powinni skoncentrować się na przejęciu jaskini alf. Kiedy ją zdobędziecie, będziecie w stanie strzelać z tamtego miejsca do innych wilków. Pozostali natomiast, nich zbiorą się i niech połowa grupy zniewoli jakiegoś ważnego wilka. Najlepiej młodego alfę. Kiedy łucznicy przejmą jaskinię alf, młody alfa zostanie tam wprowadzony, a wówczas wszystkie wilki będą chciały go uratować. Natomiast cała nasza wataha skoncentruje się na chronieniu jaskini. Broniąc się, będziecie zabijać, pomagając sobie nawzajem i nie zmieniając w żaden sposób szyku. W ten sposób wybijemy większość wilków. Niech przynajmniej dziesiątka z was wciąż walczy na polu walki, by zająć czymś wilki. Wiem, że to wszystko trochę niejasne... Ale rozumiecie o co chodzi?* - Zapytałem. Otrzymałem mnóstwo potakujących odpowiedzi w głowie. Nie wiedziałem, że cały mój wywód został wysłany również do Patton'a, od którego po chwili otrzymałem wiadomość.
 - *Dobra robota, Crow's Cry. Już do was lecimy.*
Już po chwili nasze szeregi zostały wzmocnione o dwójkę wilków. Grace wylądowała tuż na zgrabnej waderze, tym samym mordując ją, natomiast Patton pojawił się tuż obok mnie.
 - Poprowadzisz nas do zwycięstwa... - Zaczął, po czym ukłonił się. - ...alfo Watahy Krwawego Wzgórza.
 - Patton, nie wygłupiaj się. - Powiedziałem, próbując w jakiś sposób podnieść go z klęczek.
 - Nie wygłupiam się. - Odparł. - Jesteś ostatnim  żyjącym Alfą, więc przywództwo ci się w pełni należy. Jesteś młody... pomogę ci rządzić, dopóki nie dorośniesz. Będę twoim wiernym pomocnikiem, tak jak byłem pomocnikiem twojego dziadka i twojego wujka. W tej chwili tylko ty masz na tyle siły... Zostałeś do tego wybrany. To właśnie ty poprowadzisz watahę do wolności, i do zwycięstwa. - Powiedział, po czym jeszcze raz ukłonił się, następnie pikując w dół i zdejmując dużego basiora. Kątem oka spostrzegłem, że Karo i reszta łuczników dostali się już do jaskini alf i z jej szczytu ostrzeliwują wrogów. Teraz trzeba było jeszcze zniewolić młodego alfę i skutecznie odeprzeć ataki wszystkich, którzy będą chcieli go odzyskać. W ten sposób, broniąc się, możemy wygrać tę walkę. Liczyłem na moją watahę. Wiedziałem, że damy sobie radę. Wygrana była w zasięgu naszych łap!

< Ktoś? ;D >

NIE DOKAŃCZAĆ, ZAKLEPANE PRZEZ marysia505!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!